Specjalizacje inaczej
Zmiany systemu specjalizacji proponowane przez resort zdrowia mają spowodować skrócenie czasu uzyskania tytułu. Przy obecnym systemie trwa to czasem 10 lat. "W naszej opinii to okres stanowczo za długi, zdecydowanie dłuższy niż w innych krajach Unii Europejskiej, czasem dwukrotnie dłuższy niż wymagany przez wskazania dyrektywy europejskiej. Nie ma powodu dalszego utrzymywania takiego systemu u nas" - twierdzi Roman Danielewicz, dyrektor Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wyższego w Ministerstwie Zdrowia.
"Obecnie jedną z głównych barier jest niedostateczna liczba miejsc akredytowanych i zdarzają się sytuacje, że jest wystarczająca liczba rezydentur, ale nie ma ich gdzie fizycznie robić. Tę sytuację na pewno trzeba zmienić, bez pogorszenia jakości jednostek szkolących, żeby tych miejsc rzeczywiście przybyło" - podkreśla dyr. Roman Danielewicz. W tym celu ma zostać uproszczona procedura uzyskiwania akredytacji przez placówki szkolące. Rozważana jest także możliwość uzyskania wspólnej akredytacji przez kilka jednostek, które wzajemnie uzupełniają się i razem realizują jeden program specjalizacji.
Bardzo istotną zmianą będzie też zwiększenie liczby osób, które mogą pełnić funkcję kierownika specjalizacji. Zakłada się możliwość pełnienia funkcji kierownika specjalizacji przez osoby zatrudnione na umowie cywilnoprawnej pod warunkiem, że zostaną do tego zobowiązane w kontrakcie.
"Kolejna zmiana, bardzo oczekiwana przez młodych lekarzy, to rezygnacja z rozmowy kwalifikacyjnej przed rozpoczęciem specjalizacji, czyli oparcie kwalifikacji na specjalizację na rankingu stworzonym przy zastosowaniu obiektywnych i opisanych kryteriów, przede wszystkim wyniku z LEP-u" - mówi R. Danielewcz.
Będą także urealniane programy specjalizacji, które w niektórych dziedzinach są - zdaniem resortu - zbyt rozbudowane.
Resort rozważa także likwidację części praktycznej egzaminu specjalizacyjnego. "Wydaje się, że należy iść w kierunku dokładnego rozliczania i weryfikacji liczby wykonanych procedur przez osobę specjalizującą się w trakcie trwania specjalizacji, a nie stawianie ją przed koniecznością wykonania jakiejś procedury czy wręcz operacji na koniec specjalizacji, niekoniecznie w swoim ośrodku, niekoniecznie tam, gdzie ma kontrakt i jest ubezpieczona. To jest formuła, która chyba się już wyeksploatowała i może stanowić zagrożenie z punktu widzenia cywilnoprawnego" - wyjaśnia dyrektor Roman Danielewicz.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Szarkowska