Turystyka medyczna: boom za dwa lata
Komisja Europejska pracuje nad projektem odrębnej dyrektywy, regulującej zasady przepływu usług medycznych między krajami UE. Projekt dyrektywy, którą firmuje Markos Kyprianou, unijny komisarz ds. zdrowia, powinien być gotowy pod koniec br. Potem zostanie przesłany do akceptacji przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej. Jak mówi Philip Tod, rzecznik komisarza, może to trwać od 18 miesięcy do dwóch lat.
Wprowadzenie w życie dyrektywy będzie także wymagało od krajów członkowskich ustalenia wspólnej definicji stosowanych terapii i wzajemnego uznawania wystawionych recept. Jak zapewnia P. Tod, komisja konsultuje się w sprawie dyrektywy z krajami członkowskimi, a ministrowie zdrowia mieli już szansę przesłać swoje uwagi do projektu.
Czekając na wolny rynek
Pomysł stworzenia odrębnej dyrektywy, regulującej rynek usług zdrowotnych w UE powstał kilka miesięcy po przyjęciu przez Parlament Europejski w lutym 2006 r. dyrektywy o swobodnym przepływie usług, z której wyłączono zapisy liberalizujące rynek opieki medycznej.
Wykreślono art. 23, zgodnie z którym państwa członkowskie UE gwarantowały pokrycie kosztów opieki pozaszpitalnej, świadczonej w innym kraju Unii, na poziomie nie niższym niż zapewniony przez ich własny system. Liberalizacji rynku usług medycznych sprzeciwiali się wtedy ministrowie zdrowia krajów członkowskich, obawiający się utraty kontroli nad wydatkami ponoszonymi przez publicznych ubezpieczycieli na zagraniczne świadczenia pozaszpitalne. Decyzja parlamentu nie mogła się jednak podobać pacjentom, którzy opłacając składki na ubezpieczenie zdrowotne w swoim kraju chcą korzystać z opieki medycznej w innych państwach UE. Ich oczekiwania potwierdził zresztą kilkakrotnie Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu, m. in. w sprawie Holenderki Mueller-Fauré Van Riet, kiedy orzekł, że pacjenci mają prawo uzyskiwać refundację za świadczenia pozaszpitalne zrealizowane za granicą, bez wstępnej zgody swojego ubezpieczyciela. Podobnie było w sprawie Nicolasa Deckera z Luksemburga. Decker kupił w Belgii okulary przepisane przez swego luksemburskiego lekarza i bezskutecznie domagał się zwrotu kosztów od Caisse de Maladie des Employés Privés, swojego ubezpieczyciela. Sąd uznał, że Decker miał prawo wyboru. Te i inne orzeczenia ETS sprawiły, że w czerwcu 2006 r. ministrowie z Rady ds. Zdrowia uzgodnili, iż trzeba określić jasne ramy prawne przepływu usług medycznych w UE. Stąd wzięła się inicjatywa komisarza M. Kyprianou.
Krakowski wkład
W Polsce nie wszyscy czekają z założonymi rękami na kolejne kroki KE. Przepływ usług medycznych to szansa dla wielu polskich placówek, które mogą skusić zagranicznych pacjentów niższymi cenami. Już w ubiegłym roku Jarosław Kycia i Marcin Mikos, asystenci Studenckiej Poradni Prawa Medycznego Collegium Medicum UJ, chcąc wyegzekwować prawo do leczenia w całej UE bez ograniczeń, złożyli w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym pozwy przeciwko Małopolskiemu Oddziałowi Narodowego Funduszu Zdrowia, domagając się od funduszu zwrotu kosztów badań okulistycznych przeprowadzonych za granicą. NFZ odmówił refundacji, bo badania nie miały charakteru nagłego przypadku, a fundusz nie wyraził na nie wcześniej zgody. Jak się dowiedzieliśmy, sprawa nie została zakończona. Jeszcze w listopadzie br. J. Kycia złoży pozew o zwrot kosztów przeciw NFZ w sądzie cywilnym, ponieważ Sąd Administracyjny okazał się jego zdaniem nieskuteczny. "SA nie może wydać orzeczenia dotyczącego meritum sprawy, może jedynie oddalić bądź uchylić nasz wniosek. Dlatego decydujemy się na proces cywilny" - powiedział nam J. Kycia.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Anna Gwozdowska