Uwaga na wirtualnych pacjentów
Z list podopiecznych kilku białostockich gabinetów podstawowej opieki zdrowotnej "zniknęli" pacjenci. Dane osobowe w sumie około 4 tys. osób odnalazły się w dwóch niepublicznych ZOZ-ach pod Warszawą. Od kilku miesięcy białostoccy lekarze usiłowali wyjaśnić sprawę z Narodowym Funduszem Zdrowia, bo za swych podopiecznych, którzy nigdzie się nie przepisywali, nie otrzymywali pieniędzy. Fundusz na razie częściowo zweryfikował listy pacjentów przywracając ich podlaskim medykom.
"Nazwiska i PESEL-e ok. 300 moich pacjentów, którzy na pewno nigdzie się nie przepisywali, znalazły się nagle na liście jednego z podwarszawskich ZOZ-ów - mówi Krzysztof Jakubowski, lekarz rodzinny z NZOZ ?Loranthus" w Białymstoku. - Jak to się stało, nie wiem. Być może zakład ten pozyskał skądś PESEL-e moich pacjentów i wprowadził je jako swoje? A może moi pacjenci jakoś "przykleili" się do tamtej listy podczas rozliczeń między NFZ a NZOZ-em? Tylko nie wiem, dlaczego nikt tam dotąd nie zauważył, że ma na liście nie swoich pacjentów".
Jak tłumaczy Grażyna Pawelec, rzecznik podlaskiego oddziału NFZ, dwa miesiące temu centrala NFZ przeprowadzała komputerową weryfikacje danych podopiecznych lekarzy rodzinnych z całej Polski. Po tym sprawdzaniu okazało się, że do mazowieckiego oddziału NFZ komputer automatycznie przypisał ok. 4 tys. ubezpieczonych z Podlasia. ?Poinformowaliśmy o tym tamten oddział z prośbą o wyjaśnienie sprawy, weryfikacje list i przeprowadzenie kontroli, która miałaby na celu sprawdzenie, czy ci pacjenci nie złożyli tam jednak swoich deklaracji" - mówi G. Pawelec.
Jednocześnie podlaski oddział NFZ zalecił lekarzom, aby ponownie zebrali deklaracje od swoich pacjentów i dodatkowo oświadczenia o tym, że nigdy się nigdzie nie przepisywali.
"Przekazaliśmy mazowieckiemu oddziałowi NFZ te dane - mówi Adam Kurluta, dyrektor podlaskiego oddziału NFZ. - Sprawa jest ciągle wnikliwie analizowana".
Tymczasem za leczenie pacjentów, których dane zniknęły z list podopiecznych, NFZ białostockim lekarzom nie płaci. ?Moje straty wynoszą już 7 tys. zł. Wystawiłem rachunek podlaskiemu oddziałowi NFZ za leczenie tych osób, tak jak za leczenie osób spoza listy - mówi Krzysztof Jakubowski. - Mam nadzieję, że uda mi się odzyskać pieniądze".
Straty przychodni wojskowej przy ul. Lipowej w Białymstoku są jeszcze większe. Tu "zaginęło" około tysiąca podopiecznych. ?Mimo że te osoby nigdzie się nie przepisywały, od marca nie otrzymujemy za nie pieniędzy z NFZ. To co miesiąc 7 tys. zł" - mówi Andrzej Prus, dyrektor placówki, który też zamierza złożyć rachunek funduszowi.
Jak się dowiedzieliśmy, mazowieckiemu oddziałowi funduszu udało się już zweryfikować większość kwestionowanych osób. Okazało się, że poza PESEL-ami i nazwiskami w warszawskich przychodniach nie było podpisanych deklaracji pacjentów z Podlasia o zmianie lekarza pierwszego kontaktu. ?To oznacza, że wrócą oni na listy naszych lekarzy, oczywiście uregulujemy teraz rachunki wobec tych świadczeniodowców" - mówi G. Pawelec.
Według lekarzy, dane osobowe ich pacjentów najprawdopodobniej "wyciekły" podczas likwidacji podlaskiego oddziału Branżowej Kasy Chorych. Według naszych rozmówców, w NZOZ-ach pod Warszawą znajdują się bowiem same PESEL-e oraz imiona i nazwiska podlaskich pacjentów, do których dopisane są inne, lokalne adresy.
"To jest sprawa dla prokuratora - zauważa jeden z lekarzy. - Nie rozumiem, czemu NFZ tak długo to sprawdza". "Sprawa jest bardzo skomplikowana, a nasz Wydział Kontroli ma jeszcze inne zadania. Dlatego wyjaśnianie tego zamieszania potrwa. Jeśli stwierdzimy naruszenie prawa, zawiadomimy odpowiednie organy" - zapewnia Paweł Zawodnik, kierownik biura dyrektora w mazowieckim oddziale NFZ.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Urszula Ludwiczak, Białystok