Zmieni się sposób nauczania onkologii

Beata Lisowska
opublikowano: 20-09-2006, 00:00

Będą zmiany w akademiach medycznych. Misję stworzenia jednolitego programu nauczania onkologii powierzono Akademii Medycznej we Wrocławiu, która jest jednym z inicjatorów Akademickiej Sieci Onkologicznej.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Zgodnie z założeniami, wszechstronne kształcenie onkologiczne ma objąć nie tylko studentów medycyny i stomatologii, ale także przyszłych farmaceutów, menedżerów ochrony zdrowia, pielęgniarki i adeptów innych zawodów medycznych. Tak naprawdę będzie to więc kilka programów o różnym stopniu szczegółowości dla różnych kierunków studiów. Prof. Jan Kornafel, kierownik Katedry Onkologii AM we Wrocławiu i koordynator projektu, zakłada, że wdrażanie nowego programu nauczania onkologii będzie można rozpocząć już w roku akademickim 2007/2008.

Ujednolicenie programów

Prof. J. Kornafel proponuje, by zacząć od wprowadzenia jednolitych zajęć z propedeutyki onkologii na trzecim roku studiów medycznych oraz kursu onkologii na szóstym roku studiów. "Propedeutyka onkologii byłaby to podstawowa wiedza o problemie nowotworów, ich epidemiologii, metodach leczenia, wyleczalności, z którą student wchodziłby w część kliniczną studiów - mówi J. Kornafel. - Obecnie nie ma takich zajęć w większości uczelni". Druga istotna kwestia dotyczy skoordynowania wiedzy z zakresu onkologii, która jest teraz przekazywana studentom w trakcie wielu przedmiotów klinicznych. Miałyby temu służyć zajęcia na szóstym roku medycyny (15 godzin seminarium i 60 godz. kurs integrujący wiedzę z onkologii). Byłyby to zajęcia scalające i uzupełniające, które obejmowałyby podstawy radioterapii i były uzupełnione o wiedzę dotyczącą sposobów i rodzajów leczenia skojarzonego nowotworów.

Jak patrzeć na nowotwór?

"Teraz jest tak, że każda dyscyplina patrzy na nowotwór ze swojego punktu widzenia. Inaczej chirurg, inaczej chemioterapeuta. Chcemy, żeby fachowcy, czyli onkolodzy, przekazywali studentom informacje dotyczące optymalnych sposobów postępowania wobec poszczególnych nowotworów" - mówi prof. J. Kornafel.
Cały cykl godzin dydaktycznych przeznaczonych na nauczanie onkologii zwiększyłby się w ten sposób o 15 proc. W tej chwili liczba godzin na przedmioty i treści onkologiczne w różnych uczelniach jest szacowana na 300-400 godzin. Gros wiedzy onkologicznej studenci uzyskują jednak podczas zajęć klinicznych z różnych dyscyplin, np. o raku żołądka dowiadują się podczas zajęć z chirurgii i gastroenterologii. Natomiast jako przedmiot onkologia jest traktowana niejednokrotnie na uczelniach po macoszemu.
Prof. J. Kornafel zakłada, że po wdrożeniu programu, nadal będzie się uczyć onkologii w ramach poszczególnych dyscyplin, ale wiedzę tę będą scalać onkolodzy pod koniec studiów. Te zajęcia obowiązkowo mają się odbywać przy łóżku chorego onkologicznego. Do tego potrzebna jest baza dydaktyczna, a z tą w uczelniach bywa różnie.

Akademie kontra instytuty onkologii

"Gdzie będą się odbywały zajęcia z onkologii, to zależy od lokalnych warunków. Moja katedra mieści się w regionalnym ośrodku onkologicznym, ale gdzie indziej może być własna klinika radioterapii, na której bazie odbywają się zajęcia ze studentami - wyjaśnia J. Kornafel. - Nie wszystkie uczelnie mają pełne możliwości kadrowe, nie posiadają specjalistów z wszystkich wymaganych dziedzin do tego typu nauczania. Być może będą musiały zatrudnić nowych nauczycieli akademickich. Przynajmniej w okresie wdrażania programu można wykorzystać na to fundusze pochodzące z Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych".
Prof. Jan Kornafel jest realistą. Podkreśla, że akademie medyczne są autonomiczne i nie można ich zmusić do zmian. W tej chwili każda uczelnia ma własny pomysł na onkologię. "Wdrożenie jednolitego programu to na pewno będzie proces. Chcemy, by został on zapoczątkowany już w przyszłym roku" - mówi prof. A. Kornafel.
Jednak tworzenie przez akademie własnej bazy dydaktycznej na potrzeby onkologii może okazać się dużo trudniejsze. wiadczy o tym przykład ląskiej Akademii Medycznej. W Zabrzu od kilku lat powstaje i nie może powstać katedra onkologii. "Ta katedra podlega organizacyjnie Instytutowi Onkologii w Gliwicach, ten z kolei jest filią warszawskiego Instytutu Onkologii. Wszystkie decyzje organizacyjne zależą od Rady Naukowej instytutu, która jakoś niechętnie patrzy na zorganizowanie tu katedry onkologii - mówi prof. Lech Poloński, były dziekan Wydziału Lekarskiego w Zabrzu, na którym katedra onkologii miała powstać. - A przecież byłaby to jednostka skoncentrowana na dydaktyce, nieprowadząca leczenia chorych. Z punktu widzenia akademii jest to pożądane, żeby szkolenie studentów odbywało się w katedrze, ale innego zdania jest Instytut Onkologii".

Specjalnie dla Pulsu Medycyny komentuje prof. Cezary Szczylik, kierownik Kliniki Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie:

Tak naprawdę mamy do czynienia z totalną zapaścią, jeśli chodzi o aktywność w dziedzinie onkologii klinicznej. W kardiologii mamy 200 profesorów, 2 tys. specjalistów, a w onkologii, która pod względem skali problemu społecznego i liczby zachorowań jest porównywalna z kardiologią, dysponujemy niespełna 300 specjalistami, wliczając w to czterech profesorów.
Uczelnie medyczne to jest obszar największego niedostatku, jeżeli chodzi o onkologię w Polsce. Jeśli dalej nauczanie onkologii w AM będziemy opierać na sieci Instytutu Onkologii, nie ruszymy ani dydaktyki, ani nie zaktywizujemy życia intelektualnego w dziedzinie onkologii. Instytuty Onkologii nie mają kadry dydaktycznej, a stopień obłożenia tych placówek pacjentami jest ogromny. Oni są zajęci głównie leczeniem, a nie pracą dydaktyczną.
Po to powołaliśmy taką strukturę, jak Akademicka Sieć Onkologiczna, aby mieć dobrą komunikację i z Kolegium Rektorów Akademii Medycznych i z ministrem zdrowia. Nie wolno stanąć i powiedzieć: jest źle i nic się nie da zrobić. W niektórych AM są katedry, ale nie są pełnoprofilowe. To powoli można odbudować. Jeżeli kliniki onkologiczne będą powstawały w akademiach, staną się zarzewiem aktywnego intelektualnego życia. Wtedy będziemy mieć młodych doktorów, habilitantów i profesorów onkologii. Uważam, że to, co proponuje prof. Jan Kornafel i Akademicka Sieć Onkologiczna, jest pierwszym rozsądnym planem, który ma szansę powodzenia. Finansowanie nie jest duże, ale zaczynamy tak naprawdę od podstaw. To są zamierzenia, których efekty zobaczymy mniej więcej za 10 lat. Zaniedbania są tak ogromne, że wszelkie ruchy, które teraz trzeba wykonać, należy robić, mając na uwadze perspektywę 10-15 lat.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Beata Lisowska

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.