Czekanie na cud
Od czasu głośnej afery "łowców skór" do łódzkiej medycyny przylgnęła jakaś fatalna etykietka. Wielkie centrum naukowe, będące niezaprzeczalnie w czołówce wiodących ośrodków medycznych w kraju nie może uwolnić się od złych skojarzeń. Po skandalu w pogotowiu cała Polska usłyszała o pijanych lekarzach dyżurnych i śmiertelnych zakażeniach noworodków. I ostatni wstrząsający news z tego miasta. W sierpniu lotem błyskawicy rozeszła się wieść o używaniu wątpliwej czystości płynu do dializ. Tym razem upubliczniono nie rezultaty dziennikarskiego śledztwa, a policyjny przeciek. Winowajcą obwołano ordynatora oddziału. Skazano go na cywilną śmierć. Jak zwykle w takich przypadkach, bez procesu. Wyobrażam sobie, co czuli cierpiący na niewydolność nerek - dializowani i dopiero przygotowywani do leczenia nerkozastępczego. Blady strach padł nie tylko na chorych z Łodzi. Nie ma złudzeń - takie informacje porażają jak żadne inne. O stratach dla napiętnowanego szpitala nie wspominam.
Opracowana kilka tygodni później ekspertyza Instytutu Medycyny Pracy wykazała, że policyjna informacja była tragiczną pomyłką. Dowiedzieliśmy się o tym od dziennikarzy, którzy mieli odwagę sprostować podawane wcześniej nieprawdziwe informacje. Takie zachowanie to rzadkość w naszych mediach, nawykłych do szybkiego ferowania wyroków. Nie mam pewności, czy gdyby chodziło o wyniki dziennikarskiego śledztwa, byłoby podobnie. Dużo bardziej istotne jest dla mnie coś zupełnie innego. Zastanawia mnie bierność naszego środowiska wobec mnożących się, słusznych, ale i zupełnie bezpodstawnych oskarżeń kierowanych do konkretnych lekarzy. Nie umiemy, a może też nie chcemy stawać w obronie oczernianych koleżanek i kolegów. Z jednej strony narzekamy na krzywdzący i fałszywy wizerunek naszej grupy zawodowej, stworzony przez media, lecz z drugiej nie potrafimy sami skutecznie przeciwstawić się nawet najgrubszym oszczerstwom. Takie czekanie na cud grozi utrwaleniem się najgorszych stereotypów. To, jak długo będą krążyły "dowcipy" o lekarzach z Łodzi, zależy w dużym stopniu od postawy nas samych. Nie muszę przekonywać, jak wielką rolę ma do odegrania samorząd i liderzy środowisk, w których pracujemy.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: lek. Sławomir Badurek