Do pamiętnika stażysty

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 15-10-2003, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Ostatnie lata to okres nieustannego reformowania stażu podyplomowego. Zmieniała się jego długość, dodawano i odejmowano bloki tematyczne, modyfikowano czas trwania. Był nawet taki okres, że w jednym szpitalu mijali się lekarze realizujący trzy zupełnie różne programy stażu. Mimo zmian, stażyści wciąż mają wiele zastrzeżeń do stażu, a także do swoich opiekunów. Uwagi pojawiające się w oceniających staż ankietach, opracowanych w izbach lekarskich, są przy tym od lat takie same.
Bodaj najczęściej przewija się skarga na nadmierne obciążenia papierkową robotą. Z jej zasadnością nie sposób polemizować, ale z drugiej strony, przeciętny polski internista lub pediatra posługuje się klejem i długopisem częściej niż stetoskopem. Tak po prostu jest i będzie, dopóki do szpitali nie powrócą zwolnione w ramach oszczędności sekretarki medyczne, a komputery przestaną służyć wyłącznie jako udoskonalone maszyny do pisania.
Początkujący lekarze tłumaczą, że właśnie przez te papiery nie są w stanie opanować wszystkich praktycznych umiejętności, wyszczególnionych w ich dzienniczkach. Czyżby? Zamiast przesiadywać w szpitalnym barku lub urywać się z pracy, można, choćby samodzielnie, doskonalić się w zbieraniu wywiadu, badaniu przedmiotowym, interpretacji EKG i zdjęć rentgenowskich. To może mało ekscytujące czynności, ale za to naprawdę potrzebne. Są to przy tym zajęcia, których z pewnością nie zabraknie dla wszystkich chętnych (to tak na marginesie uwag o zbyt dużych grupach stażystów na oddziałach).
Z własnych doświadczeń wiem, że taki aktywny stażysta dużo łatwiej zdobywa wiedzę i przychylność przydzielonego mu opiekuna. Ta zaś może okazać się bezcenna w staraniu o pracę. Nie jest to oczywiście remedium na nepotyzm panoszący się szczególnie w lecznictwie zamkniętym, z klinikami akademii medycznych na czele, jednak nie dajmy się zwariować - atrakcyjne miejsca pracy są nie tylko dla krewnych i znajomych. Już choćby z tego względu warto potraktować staż inaczej niż praktykę wakacyjną, którą trzeba zaliczyć po linii najmniejszego oporu.
Nieprzypadkowo nie krytykuję stażu, a samych stażystów. Opisuję to, co widzę, obserwując od ponad dziesięciu lat kolejne roczniki absolwentów rozpoczynających pracę. Miałem też sposobność zapoznać się z pisemnymi ocenami stażu przez kończących go lekarzy. W specjalnym kwestionariuszu oceniano w sześciostopniowej skali opiekunów stażystów. Proszę sobie wyobrazić, że lekarze, którzy nie postępowali w myśl hasła ?róbta, co chceta" i stawiali początkującym medykom wymagania, dając przy tym sporo od siebie, uzyskali najgorsze oceny.





Źródło: Puls Medycyny

Podpis: lek. Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.