Gorzka pigułka
Nie ma co się łudzić: pacjenci będą musieli płacić więcej, zwiększy się również rozziew w dostępności do nowoczesnych leków dzielący nas od bogatego Zachodu. Ustalenie się nowej równowagi popytu i podaży na rynku wymaga czasu, ale potentaci farmaceutycznego biznesu na pewno łatwo nie zrezygnują z utraty korzystających z ich leków pacjentów.
Państwo też nie powinno stać z założonymi rękami, licząc, że wprowadzenie raz na jakiś czas korekt na liście leków refundowanych wystarczy. Nawet najlepiej dopasowana do potrzeb chorych i możliwości budżetu lista to nie wszystko. Nie ma rozsądnej gospodarki lekiem bez współpracy ze strony lekarzy. Obecnie rzadko który z doktorów wypisując receptę zastanawia się, czy dokonał optymalnego wyboru z punktu widzenia wydatków państwa. Bądźmy jednak uczciwi, nikt nie zadbał o wykształcenie u lekarzy nawyku traktowania recepty jak swego rodzaju czeku z publicznymi gwarancjami zapłaty. W wielu dużych szpitalach wciąż nie ma receptariuszy. Bywa, że tam gdzie są, lekarze ich nie znają i nie stosują. Stworzenie receptariusza dla poz spalono przez wybór najgorszej z możliwych dróg wprowadzenia go w życie.
Skrzynki pocztowe lekarzy pękają w szwach od rozmaitych materiałów propagandowych firm farmaceutycznych, podczas gdy Ministerstwo Zdrowia nie wydaje choćby skromnej broszury na temat gospodarki lekiem, regularnie dostarczanej wszystkim lekarzom. wietnym uzupełnieniem takiego wydawnictwa mógłby być specjalny serwis internetowy, zamieszczony na stronach ministerstwa. Bardzo wiele mogłyby pomóc medyczne sławy. Tymczasem najwybitniejsi specjaliści często angażują się w opracowywanie standardów leczenia, przygotowywanych zgodnie z oczekiwaniami konkretnej firmy i jednocześnie stronią od tworzenia wzorców skutecznej farmakoterapii, uwzględniającej skutki finansowe dla publicznej kasy. Wszystko to trzeba zmienić.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: lek. Sławomir Badurek