Godni czy nie?
To właśnie tu, w komisariacie, krewcy kierowcy poznali swoje profesje. I na dobrą sprawę dopiero wtedy wszystko się zaczęło. Mecenas poskarżył się na zachowanie lekarza do izby lekarskiej. Okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej odmówił wszczęcia postępowania, nie widząc w zachowaniu lekarza niczego, co można by powiązać z wykonywaniem zawodu. Urażony jurysta odwołał się od tego postanowienia. Sprawa zawędrowała na biurko naczelnego rzecznika, który uchylił decyzję niższej instancji. Przeciwko lekarzowi wszczęto postępowanie w związku z naruszeniem art. 1 KEL. Na podstawie przesłuchań uczestników zdarzenia, policjantów oraz po zasięgnięciu opinii dyrektora szpitala, w którym pracował lekarz, i konfrontacji obydwu skłóconych panów, skargę na lekarza oddalono. Postępowanie trwało dwa lata.
Opisana sprawa to z życia wzięty dowód drobiazgowości w respektowaniu ustalonego we własnym lekarskim gronie prawa. Ale drobiazgowość to nie to samo co konsekwencja. Zapytałem niedawno członków Naczelnej Rady Lekarskiej z mojej izby, czy wiedzą coś na temat toczącego się przed odpowiednią komisją etyki postępowania w sprawie o naruszenie godności zawodu przez byłego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego. Powszechnie znanych powodów nie brakuje. Jednak moi przedstawiciele do naczelnych władz samorządowych nie wiedzą nic o postępowaniu w sprawie eks-ministra. Oficjalnie więc Mariusz Łapiński jest w oczach własnego środowiska czysty jak łza.
Nie jestem zwolennikiem ferowania wyroków na gorąco, ale daleko mi pod tym względem do szefów SLD. Tymczasem zarówno władze partii, jak i klubu parlamentarnego wydaliły Mariusza Łapińskiego ze swoich szeregów. SLD nie musiał czekać na prawomocne orzeczenia władz sądowniczych. Wystarczyło sprzeniewierzenie się przez posła godności sprawowanych przez niego funkcji. Tylko patrzeć i uczyć się, choć akurat w tym przypadku to gorzka ironia.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: lek. Sławomir Badurek