Koszyczku, wypełnij się!

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 24-03-2004, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
O koszyku świadczeń gwarantowanych sporo mówiono już wiele miesięcy przed wprowadzeniem reformy z 1999 roku. Miał być jednym z podstawowych elementów szykowanych zmian, ale politykom zabrakło i odwagi, i wyobraźni. Na początku tego roku temat powrócił. Stało się tak za sprawą wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy o NFZ, co jest o tyle znaczące, że pakietowi świadczeń gwarantowanych nikt nie odważy się zarzucić niezgodności z konstytucją. Prof. Cezary Włodarczyk, przewodniczący ministerialnego zespołu opracowującego zmiany w ochronie zdrowia, w wywiadzie dla Pulsu Medycyny, określił zdefiniowanie zakresu świadczeń gwarantowanych mianem klucza do zmian. To bardzo obiecujące. Z drugiej strony niepokoi, że nie wszyscy eksperci, pracujący nad kształtem przyszłego systemu ochrony zdrowia, widzą szanse, by koszyk stał się rzeczywistością już w przyszłym roku. Tłumaczą oni, że wielu krajom określenie zakresu świadczeń gwarantowanych zajęło kilka lat. Nie wiem, skąd te dane i o jakie kraje chodzi, ale wygłaszanie takich opinii odbieram jako obchodzenie pustego wciąż koszyka szerokim łukiem.
Tymczasem brak określenia tego, co należne wszystkim ubezpieczonym, skompromituje każdą próbę poprawy finansowania systemu. Weźmy na przykład dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne. Prywatne firmy ubezpieczeniowe z pewnością chętnie sięgną do kieszeni nieco zamożniejszych osób niż statystyczny Kowalski, oferując w zamian miejsce w separatce z telewizorem, tudzież dostęp do specjalisty bez konieczności wielotygodniowego oczekiwania. Dość szybko jednak okaże się, że gwarantująca wspomniane luksusy składka będzie musiała zostać podniesiona, bo świadczeniodawcy zaczną traktować ubezpieczenia dodatkowe jako prosty sposób poprawy swojej sytuacji finansowej. Być może dojdzie do swego rodzaju symbiozy między świadczącymi usługi a komercyjnymi ubezpieczycielami. I jedni, i drudzy będą dążyć do tego, by trzeba było dopłacać do wszystkiego i to jak najwięcej. Tego zgubnego dla finansów obywateli mechanizmu nie zahamuje nawet konkurencja między firmami ubezpieczeniowymi. Podobny scenariusz zacząłby się realizować, gdyby osią czekającej nas reformy miało być wprowadzenie dopłat do usług. Bo same pieniądze to jeszcze nie wszystko. Jeżeli w parze z lepszym finansowaniem nie pójdą zmiany organizacyjne i strukturalne, wymuszone przez obowiązujące wszystkich minimum, o poprawie sytuacji nie ma co marzyć.
Politykom, od których zależy, jak długo sektor ochrony zdrowia trwać będzie w chaosie, realna argumentacja może wszak nie wystarczyć do porzucenia myślenia kategoriami doraźnych korzyści. Magiczne zaklęcia mogą się przydać. A zatem: koszyczku wypełnij się!




Źródło: Puls Medycyny

Podpis: lek. Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.