Czy rząd przyjmie Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych
Być może już w lutym, po 15 latach starań środowiska onkologicznego, Sejm zajmie się ustawą o Narodowym Programie Zwalczania Chorób Nowotworowych.
Zdaniem dyrektora Centrum Onkologii w Warszawie prof. Marka Nowackiego, program powinien być bardzo ściśle nadzorowany przez ministrów zdrowia i finansów oraz kontrolowany przez parlament. "Istotne jest, aby miał nad nim pieczę minister zdrowia. To od niego i od Rady Naukowej Polskiej Unii Onkologii będzie zależało, jak pieniądze będą dysponowane dalej" - podkreśla prof. M. Nowacki.
Tylko działania długofalowe mają sens
O sytuacji polskiej onkologii, założeniach Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych oraz nadziejach z nim związanych z prezesem Polskiej Unii Onkologii dr. Januszem Mederem rozmawia Monika Wysocka.
- Jak rozumieć istniejące rozbieżności: z jednej strony w Polsce dostępne jest nowoczesne leczenie onkologiczne, mamy świetnych specjalistów, a z drugiej mówi się o zapaści polskiej służby zdrowia.
- Jedno nie wyklucza drugiego. Polska jest na 22 miejscu w Europie, jeśli chodzi o skuteczność walki z chorobami nowotworowymi. To jest fakt. Ale sytuacja ta nie wynika z braku fachowców czy odpowiedniego wyposażenia kliniki, ale raczej z dostępności do specjalistów i wydłużających się kolejek do zabiegów operacyjnych, do radioterapii. To wszystko jest efektem braku narodowego programu, który priorytetowo traktuje wczesne wykrywanie i profilaktykę. Zakłada on zmianę struktury zgłaszających się do onkologa. Z obecnych 20 proc. zgłaszających się we wczesnym stadium choroby nowotworowej chcemy doprowadzić do 60 proc. - jak to ma miejsce w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i niektórych krajach Europy Zachodniej, gdzie wyniki leczenia nowotworów są dwukrotnie lepsze niż w Polsce.
- Czego możemy się spodziewać po programie?
- Musimy mieć świadomość, że program nie załatwi problemu bieżących potrzeb, czyli diagnostyki i leczenia wszystkich pacjentów zgłaszających się do ośrodków onkologicznych. To kwestia negocjacji z płatnikiem, jakim jest NFZ. Trzeba pamiętać, że przy środkach, jakimi dysponuje, nie można od niego wymagać wszystkiego. Faktem jednak jest, że liczba kontraktowanych świadczeń nie zaspokaja potrzeb chorych, a wycena wielu procedur jest zaniżona. Mamy więc nie tylko nadlimity, ale i różnice między autentycznymi kosztami a stawkami, jakie płaci NFZ.
Narodowy program ma charakter interwencyjny. Chodzi o to, by każdy Polak miał dostęp do badań przesiewowych, służących wczesnemu wykrywaniu chorób nowotworowych. To tzw. badania czynne, których istotą jest zapraszanie określonej grupy społeczeństwa na badania, a nie czekanie, aż obywatele zaniepokojeni lub co gorsze - już chorzy - zgłoszą się sami. Ten program zakłada uruchomienie programów interwencyjnych, które, tak się składa, dotyczą głównie kobiet: wczesnego wykrywania najczęstszego nowotworu - raka piersi (rozpowszechnienie badań mammograficznych i USG piersi) oraz największej hańby polskiej medycyny - raka szyjki macicy (rocznie umiera z tego powodu 2 tys. kobiet, podczas gdy dysponujemy niezwykle prostą metodą diagnostyczną - cytologią). Kolejnym problemem jest rak jelita grubego. W tym przypadku, ze względu na coraz większy przyrost zachorowań kobiet i mężczyzn, chcemy doprowadzić do wykonywania badań kolonoskopowych u wszystkich osób po 50 r.ż.
- Ale to wszystko już przecież funkcjonuje...
- W szczątkowej formie. Do tego konieczne są długofalowe działania, ponieważ tylko wtedy ma to sens. rodki na walkę z nowotworami powinny pochodzić z budżetu państwa, przemawia za tym doświadczenie wszystkich krajów. By tak się stało, program musi być zagwarantowany ustawą sejmową. Do tego właśnie zmierzamy i wszystko wskazuje na to, że jesteśmy już bardzo blisko. Zarówno premier Marek Belka, jak i minister zdrowia Marek Balicki, obiecali specjalny nadzór nad losami programu. Mam nadzieję, że nie powtórzy się już więcej sytuacja, w której inicjatywa rządowa upadnie w ostatniej chwili - jak było w zeszłym roku. Mam też nadzieję - choć może zabrzmi to patetycznie - że rozsądek parlamentarzystów weźmie górę nad interesami polityków i hasło PUO: "działanie ponad wszystkimi podziałami" stanie się rzeczywistością.
W Polsce każdego roku na nowotwory zachorowuje 120 tys. ludzi, a u umiera z tego powodu ponad 80 tys. Co najmniej połowa z nich mogłaby przeżyć, gdyby odpowiednio wcześnie zostało rozpoczęte leczenie. I powinno na tym zależeć wszystkim, nie tylko lekarzom.
- Co zmieni usankcjonowanie tych starań ustawą?
- Zagwarantowanie programu ustawą sejmową da pewność realizowania podjętych działań nieprzerwanie przez najbliższe 10 lat. Dotychczas był z tym problem. Wiele inicjatyw, niejednokrotnie świetnych, przepadało, było nieoczekiwanie przerywane lub po prostu brakowało pieniędzy na ich kontynuację. Tymczasem program, z gwarancją nie mniej niż 200 mln zł na każdy rok, ma szanse być konsekwentnie realizowany. Tylko w taki sposób: zachowując tę konsekwencję przez kolejne lata, możemy osiągnąć cel, jakim jest zahamowanie nowych zachorowań i podwojenie liczby wyleczonych.
- Co poza realizacją programów interwencyjnych zakłada jeszcze narodowy program?
- Stawia na edukację całego społeczeństwa, studentów medycyny, lekarzy rodzinnych i lekarzy innych specjalności, tak by brak wiedzy nie był przyczyną opóźnień rozpoczynania leczenia. Zależy nam na kontynuowaniu prowadzonych już przez PUO szkoleń, mamy także nadzieję, że uda nam się zmienić onkologiczny program nauczania studentów medycyny, którzy, naszym zdaniem, kończą studia z poważnymi brakami w tym zakresie.
I kolejny ważny cel programu to wyposażenie regionalnych ośrodków onkologicznych w nowoczesną aparaturę diagnostyczną i leczącą (w Polsce jest obecnie np. 60 nowoczesnych aparatów do radioterapii, a potrzeba ok. 120). Gdyby zapewnić też diagnostykę molekularną, można byłoby wprowadzać indywidualny tok leczenia, co pozwoliłoby zaoszczędzić pieniądze, teraz często tracone podczas nieskutecznych terapii.
Należy pamiętać, że nawet przy założeniu, że to wszystko uda się wprowadzić od zaraz, na efekty tych działań musimy poczekać kilka, a nawet kilkanaście lat. Im szybciej jednak zaczniemy, tym szybciej to się stanie.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Monika Wysocka