Dobrze rozwinięta podstawowa opieka zdrowotna sprawowana przez lekarza rodzinnego to ideał

opublikowano: 07-06-2004, 00:00

17 czerwca we Wrocławiu rozpocznie się IV Kongres Medycyny Rodzinnej. O problemach i wyzwaniach stojących przed tym środowiskiem, z dr. Adamem Windakiem, prezesem Kolegium Lekarzy Rodzinnych, rozmawia Ewa Szarkowska.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
- Na rozwiązaniu jakich spraw będzie musiało się skupić Kolegium Lekarzy Rodzinnych po zakończeniu doorocznego kongresu?
- Jednym z najważniejszych zadań, od którego środowisko lekarzy rodzinnych nie może uciekać, będzie potrzeba bardzo uważnego monitorowania prac nad nowym systemem opieki zdrowotnej. Jest oczywiste, że system ten nie będzie idealny, stąd konieczność kontroli, czy pryncypia medycyny rodzinnej zostaną w nim utrzymane, czy nowy system będzie przyjazny dla rozwoju opieki ukierunkowanej na pacjenta, z dobrze rozwiniętą podstawową opieką zdrowotną sprawowaną przez lekarza rodzinnego.
- Jakie miejsce w nowym systemie powinien zajmować lekarz rodzinny?
- Dominującą formą świadczeniodawcy w podstawowej opiece zdrowotnej powinny być indywidualne i grupowe praktyki lekarzy i pielęgniarek. Powinny to być samodzielne podmioty niepubliczne, oddzielone przede wszystkim od lecznictwa szpitalnego. Chodzi o to, by nie dochodziło do nadużywania pozycji podstawowej opieki zdrowotnej tylko po to, by w sposób sztuczny dostarczać pacjentów lecznictwu szpitalnemu. Aczkolwiek trzeba także pracować nad rozwiązaniami ułatwiającymi ?przepływ" pacjenta pomiędzy tym strukturami, w sytuacjach, kiedy to jest konieczne. Od dawna postulujemy, że organami założycielskimi czy właścicielami jednostek poz powinni być sami lekarze. Oczekujemy, że utrzymana zostanie tzw. aktywna lista pacjentów, która wzmacnia związek pomiędzy pacjentem a lekarzem rodzinnym.

- Bardzo często słychać negatywne opinie o pracy lekarzy poz. Specjaliści mówią, że do szpitali często trafiają pacjenci w stanie krytycznym, ponieważ wcześniej byli leczeni źle albo wcale. Z kolei pacjenci twierdzą, że lekarze poz ?oszczędzają" i nie chcą kierować ich na badania diagnostyczne.
- To nieco jednostronne i odnoszę wrażenie, że tendencyjne opinie. Nie przeczę jednak, że nieprawidłowości mogą występować. Jednym z istotnych narzędzi pozwalających na podnoszenie jakości opieki zdrowotnej i wyeliminowanie takich sytuacji jest akredytacja praktyk lekarskich. Jej przyznanie wiąże się z kompleksową oceną zewnętrzną, ukierunkowaną na szereg aspektów pracy lekarza rodzinnego, zarówno klinicznych, związanych z opieką nad pacjentem, jak i organizacyjnych, ułatwiających dostęp pacjenta do lekarza, poprawiających sprawność jego obsługi, skracających czas oczekiwania na różnego rodzaju świadczenia. Akredytacja pozwala lekarzowi zidentyfikować obszary pewnych niedostatków i wskazać pola, w których jest wiele do poprawienia. Jej uzyskanie jest gwarancją, że praktyka spełnia określone wymogi i jest bezpieczna dla pacjenta.
Oczywiście, akredytacja to nie jest panaceum na rozwiązanie wszelkich problemów. Jeśli będą ogromne ograniczenia finansowe, to lekarze rodzinni zawsze będą stawiani przed dylematem, w jaki sposób z jednej strony zapewnić bezpieczeństwo i najlepiej pojęty interes pacjenta, a z drugiej - utrzymać finansowo własną praktykę.

- Z jakością opieki wiąże się poziom kompetencji lekarzy rodzinnych.
- W obszarze edukacji lekarzy rodzinnych jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia. W najbliższym roku na uczelniach medycznych podwoi się minimalna liczba godzin zajęć z medycyny rodzinnej. Naszym zdaniem, jest bardzo ważne, żeby to szkolenie odbywało się jak najbliżej pacjenta, w rzeczywistych praktykach lekarzy rodzinnych, a obraz medycyny rodzinnej przedstawiany studentom odzwierciedlał problemy, z jakimi ci lekarze mają do czynienia na co dzień. Wiele do zrobienia jest też w obszarze kształcenia podyplomowego. Więcej uwagi chcemy poświęcić w najbliższym czasie doskonaleniu umiejętności dydaktycznych tych lekarzy rodzinnych, którzy podejmują się trudu nauczania kolegów w swoich praktykach. I wreszcie ustawiczna edukacja lekarzy, którzy uzyskali już specjalizację. Przygotowanie zróżnicowanej oferty programowej, dostosowanej w treści i formie do rzeczywistych potrzeb i preferencji lekarzy rodzinnych, to jeden z bliższych priorytetów działania.

- Jak zapewnić dobrą organizację poz na terenach wiejskich, gdzie brakuje lekarzy, a teraz doszedł problem z zabezpieczeniem opieki całodobowej.
- Rozwiązanie kwestii opieki całodobowej wymaga po pierwsze jasnego rozgraniczenia zadań lekarskiej opieki ambulatoryjnej i wyjazdowej świadczonej przez całą dobę od zadań ratownictwa medycznego. Po drugie, należałoby rozwiązać kwestię motywacji do racjonalnego korzystania z tego typu świadczeń. Myślę, że właśnie lekarz rodzinny jest w stanie sprostać oczekiwaniom i potrzebom mieszkańców terenów wiejskich. Związki społeczności lokalnej z lekarzem są tu zdecydowanie silniejsze, a jego zadania są znacznie szersze, choćby dlatego, że mieszkańcy nie mają łatwego dostępu do innych form opieki zdrowotnej, tak jak to jest w dużych aglomeracjach miejskich. Ważne jest, aby system opieki zdrowotnej uwzględniał tę specyfikę i dostrzegał takie potrzeby, zachęcając lekarzy do podejmowania tego typu pracy. Oni mogą tam wykonać kawał dobrej roboty, tylko muszą chcieć i móc to robić.

- Ostatnie miesiące doprowadziły do wyraźnego podziału środowiska lekarzy rodzinnych. Czy KLR ma jakiś pomysł, jak go zniwelować?
- Nie jestem przekonany, czy doszło do jakiegoś głębokiego podziału.

- Jak to, przecież jest podział na tych, co podpisali umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia i tych, którzy byli w Porozumieniu Zielonogórskim.
- To jest dobry temat dla osób zajmujących się profesjonalnie analizami tego typu zdarzeń, na przykład socjologów. My jesteśmy jak najdalsi od jakiegokolwiek podziału. Dostrzegamy potrzebę współpracy i konsolidowania środowiska po to, żeby tam, gdzie to tylko możliwe mówiło jednym głosem. Mamy kontakty robocze, które staramy się coraz bardziej zacieśniać, zarówno z Porozumieniem Zielonogórskim, jak i z Naczelną Radą Lekarską. Taką współpracę różnych partnerów zainteresowanych podstawową opieką zdrowotną uważamy za konieczną. Oczywiście jest to proces, który będzie wymagał pewnych uzgodnień i czasu. Osobiście jestem optymistą i zwolennikiem jak najszerszego porozumienia i szukania formuły współpracy wszystkich ku ogólnemu pożytkowi. To może brzmi nieco idealistycznie, ale tak naprawdę bez ciągłej pracy organicznej trudno sobie wyobrazić, że działania podejmowane osobno przez organizacje i stowarzyszenia przyniosą pożądane efekty.

- Polsce grozi liczny odpływ lekarzy za granicę. Są wśród nich także lekarze rodzinni. Czy można temu zapobiec?
- To jest proces, którego nie da się uniknąć, zwłaszcza po otwarciu niektórych państw Unii Europejskiej dla dobrze wykwalifikowanej siły roboczej. Polscy lekarze rodzinni już od paru lat znajdują bardzo dobre warunki pracy w Szwecji. Teraz swoje rynki otworzyły dla nich Wielka Brytania i Irlandia. Z przykrością obserwuję, że wyjeżdżają najlepsi, ci, którzy bardzo wiele zrobili dla rozwoju medycyny rodzinnej w Polsce. To jest oczywiście smutne. Małym pocieszeniem może być fakt, że zdobędą nowe doświadczenia, z którymi być może kiedyś z nami się podzielą, jeżeli w ogóle wrócą. Myślę, że jest to pewnego rodzaju przestroga. Przede wszystkim dla rządu polskiego, który powinien wyciągać wnioski z faktu, że polskich, dobrze wykształconych na koszt państwa polskiego lekarzy przejmują teraz Szwedzi, Brytyjczycy czy Irlandczycy, i zapobiegać takiej sytuacji. A zapobiegać będzie można dopiero wtedy, kiedy warunki płacy i pracy oferowane lekarzom w Polsce nie będą tak drastycznie odbiegać od tych proponowanych lekarzom w krajach zachodnioeuropejskich.


Źródło: Puls Medycyny

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.