Hematolodzy na wagę złota

Ewa Stępień, Lublin
opublikowano: 16-02-2005, 00:00

Na Lubelszczyźnie brakuje hematologów. Trzynastu lekarzy tej specjalności to za mało na potrzeby całego województwa.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Lublinie ma kilkadziesiąt przyszpitalnych poradni. W hematologicznej leczyło się do niedawna kilkuset chorych. Ale poradnia praktycznie już nie istnieje. "Dwie lekarki pracujące w poradni zwolniły się - wyjaśnia Ryszard Sekrecki, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. - Jedna z początkiem stycznia. Druga przeszła na 1/4 etatu, będzie pracować do września, potem też odchodzi. Całe województwo spenetrowaliśmy w poszukiwaniu lekarzy hematologów. Na razie nie znaleźliśmy nikogo chętnego".
Chodźcie do nas
Najwięcej, bo sześciu specjalistów hematologów ma Klinika Hematoonkologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. Przykliniczna poradnia siłą rzeczy jest teraz jedyną poradnią hematologiczną w 400-tysięcznym Lublinie. I jedną z nielicznych w województwie. Pojedynczych hematologów mają jeszcze Chełm, Biała Podlaska, Zamość i widnik.
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny próbował namówić lekarzy z Kliniki Hematoonkologii do pracy chociaż na jakąś część etatu. Prof. Anna Dmoszyńska, kierownik Kliniki Hematoonkologii SPSK nr 1 w Lublinie, a także konsultant wojewódzki ds. hematologii mówi, że problemem jest wysokość wynagrodzenia.
Nieatrakcyjni finansowo
Ryszard Sekrecki nie kryje zdenerwowania. "Po południu wolą pójść do gabinetu prywatnego i wziąć 100 zł od pacjenta - komentuje. - Ale ja płacę tak, jak fundusz zdrowia płaci mnie. Dostaję 7-14 zł na jednego pacjenta. W klinikach na pewno lepiej zarabiają od nas. Mają przecież dwa źródła finansowania: z Akademii Medycznej i szpitala. Hematologów jest niewielu, więc dyktują warunki".
Z tym, że brakuje hematologów zgadza się prof. Anna Dmoszyńska. "Kolejne 3 osoby otworzyły specjalizację, ale z tą specjalizacją jest w ogóle problem. Zgłaszałam do Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie zapotrzebowanie na siedem miejsc specjalizacyjnych. Przyznano mi tylko te trzy" - mówi A. Dmoszyńska.
Obecne ograniczenia w specjalizacji będą oznaczały problemy za 2-3 lata. Już teraz, jak twierdzi prof. A. Dmoszyńska, wielu hematologów z Polski chce pracować w Unii, szczególnie w Wielkiej Brytanii. "Jeśli hematolodzy nie będą dobrze opłacani, nie zatrzymamy ich w kraju. I naprawdę wpadniemy w poważne tarapaty" - podkreśla A. Dmoszyńska.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Ewa Stępień, Lublin

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.