Hematolodzy na wagę złota
Na Lubelszczyźnie brakuje hematologów. Trzynastu lekarzy tej specjalności to za mało na potrzeby całego województwa.
Chodźcie do nas
Najwięcej, bo sześciu specjalistów hematologów ma Klinika Hematoonkologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. Przykliniczna poradnia siłą rzeczy jest teraz jedyną poradnią hematologiczną w 400-tysięcznym Lublinie. I jedną z nielicznych w województwie. Pojedynczych hematologów mają jeszcze Chełm, Biała Podlaska, Zamość i widnik.
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny próbował namówić lekarzy z Kliniki Hematoonkologii do pracy chociaż na jakąś część etatu. Prof. Anna Dmoszyńska, kierownik Kliniki Hematoonkologii SPSK nr 1 w Lublinie, a także konsultant wojewódzki ds. hematologii mówi, że problemem jest wysokość wynagrodzenia.
Nieatrakcyjni finansowo
Ryszard Sekrecki nie kryje zdenerwowania. "Po południu wolą pójść do gabinetu prywatnego i wziąć 100 zł od pacjenta - komentuje. - Ale ja płacę tak, jak fundusz zdrowia płaci mnie. Dostaję 7-14 zł na jednego pacjenta. W klinikach na pewno lepiej zarabiają od nas. Mają przecież dwa źródła finansowania: z Akademii Medycznej i szpitala. Hematologów jest niewielu, więc dyktują warunki".
Z tym, że brakuje hematologów zgadza się prof. Anna Dmoszyńska. "Kolejne 3 osoby otworzyły specjalizację, ale z tą specjalizacją jest w ogóle problem. Zgłaszałam do Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie zapotrzebowanie na siedem miejsc specjalizacyjnych. Przyznano mi tylko te trzy" - mówi A. Dmoszyńska.
Obecne ograniczenia w specjalizacji będą oznaczały problemy za 2-3 lata. Już teraz, jak twierdzi prof. A. Dmoszyńska, wielu hematologów z Polski chce pracować w Unii, szczególnie w Wielkiej Brytanii. "Jeśli hematolodzy nie będą dobrze opłacani, nie zatrzymamy ich w kraju. I naprawdę wpadniemy w poważne tarapaty" - podkreśla A. Dmoszyńska.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Stępień, Lublin