Konflikt wśród lekarzy rodzinnych na Podlasiu
To było upokorzenie - tak wydarzenia podczas ostatniego zjazdu lekarzy rodzinnych z Podlasia oceniają osoby, które poproszono o opuszczenie sali obrad za wyłamanie się z niedawnego protestu tej grupy. Wyszło kilku lekarzy z Augustowa i Sejn. Niewykluczone, że sprawa trafi jednak do Komisji Etyki przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Białymstoku.
Wszyscy na ?tak"
Już na początku obrad przewodniczący podlaskich struktur KLR i działacz Porozumienia Zielonogórskiego Włodzimierz Bołtruczuk zarządził głosowanie. Zgromadzonym zadano dwa pytania. Pierwsze brzmiało: czy lekarze, którzy złożyli swoje oferty do NFZ w drugiej turze konkursu na poz postąpili tak samo, jak ci, którzy wyłamali się już na początku z protestu lekarzy rodzinnych i za pierwszym podejściem przystąpili do konkursu. Drugie pytanie było następujące: czy ci, którzy złamali solidarność zawodową, powinni opuścić salę. Na oba pytania większość zgromadzonych odpowiedziała ?tak".
?Poprosiłem wtedy o opuszczenie sali przez lekarzy, którzy wyłamali się z naszej akcji i zostawili nas w biedzie - tłumaczy W. Bołtruczuk. - Nie był to bowiem zjazd członków KLR, ale osób zrzeszonych w Porozumieniu Zielonogórskim. Nie wiem, kto zapraszał na nie lekarzy z Augustowa i Sejn, na pewno nie ja".
Grzeczne wyjście z sali
?Byliśmy osobiście zaproszeni przez osoby z władz KLR - zapewniają lekarze z Augustowa. - Gdybyśmy jechali do Białegostoku na własną rękę, można by się liczyć z tym, że coś się wydarzy. Ale nie spodziewaliśmy się, że zaprasza się nas po to, aby potem wyprosić".
Augustowskie środowisko jest też zdziwione argumentacją, że był to zjazd Porozumienia Zielonogórskiego.
?O ile się nie mylę, przed salą obrad był uwidoczniony znak KLR. Chociaż w tej chwili granica między tym, gdzie jest jeszcze KLR, a gdzie już PZ jest trudna do uchwycenia. Poza tym od początku roku było już kilka spotkań w ramach Porozumienia Zielonogórskiego, na które jeździliśmy bez problemów" - opowiada jeden z uczestników zjazdu w Białymstoku, który prosił o zachowanie anonimowości.
Po głosowaniu salę obrad opuściło kilka osób, m.in. lekarka z Augustowa, która wcześniej reprezentowała Podlasie z ramienia PZ w resorcie zdrowia.
?Poczuliśmy się upokorzeni - mówią lekarze. - Dlatego wstaliśmy i grzecznie wyszliśmy z sali".
Ich zdaniem, głosowanie było zrobione specjalnie pod konkretne osoby. ?Przecież do drugiej tury konkursu przystąpili wszyscy lekarze, a białostockie KLR złożyło jedną wspólną ofertę. Teoretycznie salę obrad po tym głosowaniu powinni opuścić wszyscy" - dodają.
Lekarze z Augustowa mają pretensje do kolegów, że do tej pory nie dano im okazji wytłumaczenia zachowania z grudnia ub.r., gdy złożyli oferty w obawie przed publiczną konkurencją.
?Nikt nie bierze też pod uwagę faktu, że złożyliśmy oferty, ale nie przystąpiliśmy potem do rokowań" - mówią.
Bez rozłamu?
Włodzimierz Bołtruczuk zapewnia, że nie zamierzał stosować żadnych kar wobec lekarzy, którzy przystąpili do konkursu. ?Ale z kolegami z Porozumienia Zielonogórskiego ustaliliśmy, że ci, którzy wyłamali się z naszej akcji, powinni poczekać, aż ich zaprosimy na nasze spotkania - powiedział nam W. Bołtruczuk. - Zamierzaliśmy poczekać z tym do września, gdy zaczną się kolejne tury rozmów z NFZ".
Po wydarzeniach w Białymstoku zaczęto mówić o rozłamie w podlaskich strukturach KLR. Wiele wskazuje na to, że tak się jednak nie stanie. Nie jest wykluczone, że o incydencie zostanie powiadomiona Komisja Etyki przy białostockiej OIL.
?Nie ma sensu się dzielić - mówią lekarze z Augustowa. - Było to zupełnie niepotrzebne i bezsensowne wydarzenie. Temu środowisku potrzebny jest spokój, wyciszenie. A czas goi rany".
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Urszula Ludwiczak, Białystok