Lekarze mają gorzej
Ponad 1 promil alkoholu w organizmie miał lekarz, który przyjmował pacjentów w przychodni przy szpitalu wojskowym w Dęblinie - alarmuje prasa. A gdzie miał przyjmować? W piekarni? - pyta zdegustowany „czato maniak".
Chcieć to móc, chęci się liczą - broni lekarza „Jana.24".
Lekarka, mając trzy promile, przyjmowała pacjentów.
Czapki z głów, co za samozaparcie - podziwia „Kara".
Pijany lekarz przyjmował pacjentów.
Lepiej pacjentów niż łapówki - zachwyca się „Kasia".
Dziwi ten sarkazm. Nie ma go w wypowiedziach osób, które znają podłoże zjawiska. „To bardzo dobry, życzliwy i sumienny lekarz. Coś musiało się stać, że tak się zachował" - tłumaczyła pielęgniarka z leżajskiej placówki. To coś, to typowe objawy nietrzeźwości.
Lekarze, jako uświadomiona część społeczeństwa, bez względu na stan organizmu - pracują. Podobnie jak aktorzy. Podczas spektaklu „Don Kichota" w Teatrze Polskim w Poznaniu pijany aktor, grający Sancho Pansę, nie mógł wypowiedzieć słowa oraz potykał się o własną kopię. Po pierwszym akcie przerwano spektakl. Jak oświadczono publiczności - z przyczyn technicznych.
Żeby znaleźć choćby jedną informację o tym, że pijany murarz z kilkoma promilami alkoholu we krwi próbował zamurować kamień erekcyjny pod izbą wytrzeźwień, musieliśmy się cofnąć do roku 1983 i rozgrzać wyszukiwarkę internetową do czerwoności. Lepszą prasę mają mieszkańcy wsi. Za sprawą rolnika, który swoją pracę potraktował jak powołanie i zabronował „pod wpływem" 20-metrowy zagon asfaltu drogi krajowej E23.
Lekarze pracują i dlatego nie ma ich na drogach. Przynajmniej na drogach województwa lubelskiego. W ciągu jednej listopadowej nocy policjanci zatrzymali na tamtejszych arteriach 18 nietrzeźwych kierujących pojazdami. Najliczniejszą grupę stanowiły osoby bezrobotne - pięć (nie pracują, mają czas). Ponadto zatrzymano: trzech rolników, zdobnika szkła, kierowcę, listonosza, pracownika budowlanego, emeryta, murarza, rencistę, pilarza oraz pracownika fizycznego.
Próżno lekarzy szukać w annałach rekordów nietrzeźwości. 14,8 promila alkoholu we krwi miał Tadeusz S., który w 1995 roku jadąc samochodem, spowodował wypadek pod Wrocławiem. Wynik badania był tak nieprawdopodobny, że powtarzano je pięciokrotnie, zawsze z takim samym rezultatem. Mężczyzna zmarł kilkanaście dni później w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku.
Rocznie z powodu zatruć alkoholem przebywa w szpitalach ok. 1500 osób. Spośród nich średnio 500 umiera w wyniku zatrucia glikolem etylenowym.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Mirosław Stańczyk