Nie ten styl
Oczywiście stworzenie jednolitego systemu finansowania działań medycznych może mieć swoje dobre strony: być może leczenie w prowincjonalnym szpitalu nie będzie już droższe niż w szpitalu klinicznym, a pacjent nie będzie musiał żebrać o promesę, jeśli zechce się leczyć na dzisiejszym terenie działania innej kasy. Poraża jednak styl, w jakim minister zdrowia wprowadza w czyn swe idee. Nawet jeśli założenia zmian są słuszne, sposób ich prezentacji budzi sprzeciw. Mam nadzieję, że panu ministrowi nie przyświeca w jego działaniach zasada ,nieważne, czy mnie lubią, ważne, by się mnie bali". Dlaczego ministerstwo nie prowadzi żadnej akcji wyjaśniającej powody podjętych działań? Dlaczego po raz kolejny tak istotne zmiany są niedopracowane? Koronnym tego przykładem jest ujawniony ostatnio przez prasę fakt zawyżania cen leków przez firmy farmaceutyczne. Rzeczywiście wynegocjowano dla kas chorych lepsze warunki cenowe, nie dopilnowano jednak, by część zysku ,stracona" przez firmy na rzecz kas nie została ,odebrana" od pacjenta, który w aptece płaci teraz znacznie więcej.
Jednak to, co mnie naprawdę martwi, a o czym się znowu głośno nie mówi, to plany utworzenia sieci szpitali państwowych. Ciekawi mnie, jakie będą kryteria zaliczania do sieci. Interesuje mnie, na jakich zasadach odbędzie się ewentualna prywatyzacja tego, co znajdzie się poza nią: czy długi danego szpitala będą częściowo lub w całości przejęte przez Skarb Państwa i kto będzie o tym decydował. Na jakich zasadach dojdzie do przekazania budynków i całej aparatury, często bardzo kosztownej (jednakże kupionej za nasze, podatników, pieniądze). Zresztą już w tej chwili doszło do semi-prywatyzacji: do południa ta cenna aparatura pracuje na rzecz szpitala, zaś po południu jest wykorzystywana przez różnej maści fundacje. Czy prywatyzacja stan ten jedynie usankcjonuje?
Czy pracownicy tych szpitali, tak jak pracownicy prywatyzowanych zakładów przemysłowych, otrzymają do podziału 15 proc. udziałów. Co wobec tego państwo zaoferuje ponownie wykluczonym z prywatyzacji pracownikom jednostek służby zdrowia, które pozostaną w sieci państwowej? Mam nadzieję, że będzie to coś więcej niż proponowane już kiedyś kilkusetzłotowe bony (chyba 300 zł), które były niczym innym jak próbą oszukańczego ,upowszechnienia" prywatyzacji.
Pozwalam sobie wobec tego zaproponować, by Ministerstwo Zdrowia, planując tak drastyczne zmiany, przestało wreszcie traktować środowisko medyczne w sposób paternalistyczny. Można odnieść wrażenie, że pojawiające się w mediach informacje o niskim morale środowiska są w cyniczny sposób wykorzystywane jako powód pomijania pracowników służby zdrowia w dyskusji. Wierzę jednak, że przytłaczająca większość lekarzy jest uczciwa. Dlatego też, jeśli ministerstwo szykuje rewolucję, ludzie ci powinni zostać poważnie potraktowani. Sprawa ma przecież dotyczyć ich dalszego życia zawodowego. Niestety, patrząc na dotychczasowe metody działania naszego ministra obawiam się, że mój apel pozostanie jedynie wołaniem na puszczy.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: dr n. med. Monika ; Puzianowska-Kuźnicka