Nowy prezes NFZ nie boi się rozmów
?Mam jeszcze asa w kieszeni, ale na razie nie chcę o tym mówić" - zdradził szef Narodowego Funduszu Zdrowia Lesław Abramowicz, pytany o pieniądze na zdrowie podczas swojego pierwszego terenowego spotkania z lekarzami i samorządowcami z Małopolski.
Jasne reguły gry
Na zarzut Marcina Kuty, dyrektora Szpitala im. E. Szczeklika w Tarnowie, że fundusz różnie wycenia te same procedury, prezes NFZ odpowiedział, iż reguły muszą być jasne. Jego zdaniem, nie ma żadnego powodu, by za taką samą procedurę płacić inaczej. ?Za drogie procedury będziemy płacić dużo. Ale operacja przepukliny, niezależnie od tego, czy wykona ją profesor w klinice uniwersyteckiej, czy lekarz z drugim stopniem specjalizacji w szpitalu powiatowym, powinna kosztować fundusz tyle samo - powiedział L. Abramowicz. - A jeśli pacjent chce, by przy prostym problemie operował go profesor, powinien liczyć się z dodatkowymi kosztami". Jak stwierdził szef NFZ, kliniki powinny dostawać więcej pieniędzy np. na badania naukowe, opracowanie nowych procedur. ?Są też inne różnice, wynikające z zarządzania. Np. prof. Zbigniew Religa powinien się zastanowić, dlaczego utrzymanie jego placówki jest znacznie droższe od utrzymania porównywalnych ośrodków kardiochirurgicznych w Krakowie czy na ląsku" - podkreślił L. Abramowicz.
Szef NFZ zadeklarował, że postara się zapłacić szpitalom chociaż część pieniędzy za ubiegłoroczne nadwykonania, jednak pod warunkiem, że były one uzasadnione, służyły ratowaniu życia, a nie poprawianiu statystyk.
?Do sierpnia powinny też zostać poprawione wszystkie katalogi procedur. W pierwszej kolejności zabraliśmy się za poprawianie katalogów w onkologii i pediatrii, bo tam było najwięcej poważnych błędów. Gotowe katalogi uzgodnimy i już proszę o przysyłanie uwag. Wolę zbiorową mądrość od mądrości kilku ekspertów. Dobre katalogi wprowadzimy z marszu, ale to nie może być bubel, dlatego wymaga trochę czasu" - zapowiedział L. Abramowicz. Obiecał też skontrolować największe dysproporcje w wycenie punktu - prosił o dokładniejsze informacje na ten temat. Być może sprawdzona zostanie również agregacja umów, ponieważ małopolskie szpitale, do których trafia wielu pacjentów z woj. świętokrzyskiego i podkarpackiego poskarżyły się, że małopolski oddział NFZ bardzo niesprawiedliwie określił wysokość kontraktów.
Koniec z zaliczkami
?Co dalej ze sprawozdawczością, co dalej z rozliczeniami z funduszem?" - pytał Marek Krobicki, dyrektor niepublicznego Szpitala Bonifratrów w Krakowie. ?Nasi informatycy już pracują nad usprawnieniem systemów. Mamy dwa systemy informatyczne w kraju - na północy i na południu. Ten z północy jest lepszy i w tym kierunku trzeba iść. Ograniczymy nasze żądania do minimum, bo uważam, że przesadzono z wymaganiami. Nie wszystkie informacje są nam potrzebne, a tylko dokładają pracy świadczeniodawcom. To się zmieni" - obiecał L. Abramowicz.
Jednak od rozliczeń na podstawie rachunków odwrotu nie będzie. ?Chciałbym, aby marzec był ostatnim miesiącem, za który zapłacimy 1/12 kontraktu. W Małopolsce z przyczyn technicznych może być z tym problem, ale odstępstwa od sprawozdawczości nie będzie. W każdym przypadku decyzje podejmą oddziały NFZ" - powiedział szef funduszu. Więcej o kłopotach ze sprawozdaniami dla NFZ piszemy w raporcie na str. 24.
Lesław Abramowicz chce zdecentralizować system. ?W centrali powinna być tylko legislacja, koordynacja, kontrola, reszta w terenie. Nie może być tak, jak w kasach, by w każdym województwie system działał inaczej, jednak nikt nie będzie w centrali decydował o kontraktach" - podkreśla prezes NFZ.
Niezadowoleni rodzinni
Niektóre opinie prezesa NFZ wzbudzały głośne okrzyki i pomruk niezadowolenia, np. stwierdzenie, iż niesprawiedliwość Porozumienia Zielonogórskiego polegała m.in. na tym, że lekarze rodzinni, jak poinformowano prezesa, są i tak najlepiej zarabiającą, uprzywilejowaną grupą, bo ich miesięczne dochody sięgają 10 tys. zł. Lekarze ci doczekali się mimo to deklaracji szefa funduszu dotyczącej szybkiej zapłaty zaległych od stycznia rachunków za opiekę nocną i w dni wolne od pracy - patrz obok.
Uczestnicy spotkania podkreślali, iż Lesław Abramowicz ma z pewnością nad poprzednikami jedną przewagę - nie boi się pytań i przyznania do tego, że na razie nie wszystko wie o funkcjonowaniu systemu. Udowodnił, że oczekuje współpracy. Jak te deklaracje przełożą się na praktykę działania funduszu, czas pokaże.
Straty funduszu zagrożeniem dla systemu
Oto co jeszcze powiedział Lesław Abramowicz w czasie krakowskiego spotkania:
w -Pracuję po kilkanaście godzin, ale jeszcze nie jestem usatysfakcjonowany zdobytą wiedzą o funduszu. Najważniejsze są pieniądze i wiem już, że ich nie ma. Ubiegły rok NFZ zamknął stratą w wysokości 1 mld zł. To jest zagrożenie dla systemu. Na ten rok mamy 32 mld zł, to kwota wręcz śmiesznie niska w stosunku do potrzeb, ale więcej nie będzie. Rezerw nie mamy.
w -Porozumienie Zielonogórskie będzie kosztować dodatkowo 350 mln zł. Według mnie, było ono źle zawarte i jest niesprawiedliwe, ale obowiązuje. Na przykład w Małopolsce, takie kontrakty jak teraz były już w zeszłym roku i gdyby nie Porozumienie, to żadnych protestów by nie było, a jeśli już, to niewielkie i można było o jakąś kwotę podnieść stawkę. Ale ?mleko się rozlało". I rękę wyciągają następni. Pielęgniarki uważają, że też im się należy - chcą 85 mln zł. Z żądaniami wystąpiły szpitale powiatowe, choć z moich informacji wynika, że w skali całego kraju, nie uwzględniając lokalnych dysproporcji, dostały podobne kontrakty jak w roku ubiegłym.
w -Po 1 maja trzeba będzie płacić za leczenie Polaków za granicą i wydać pieniądze na organizację tego systemu. Choć ustawa daje nam na to 100 dodatkowych etatów, raczej nie będzie wzrostu zatrudnienia w NFZ. Trzeba jednak kupić komputery, biurka, krzesła.
w -Kolejny problem to wyroki z tytułu ustawy o 203 zł. Na razie jest jeden prawomocny wyrok, w sprawie Szpitala im. Rydygiera w Krakowie, ale w pozwach jest w sumie 1 miliard zł, w wezwaniach kolejny miliard. Na szczęście sądy w Polsce pracują wolno, więc nie spodziewam się z tego powodu większych kłopotów.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Jolanta Hodor, Kraków