PET ma zielone światło
Resort zdrowia przygotował dwuletni program stworzenia w Polsce sieci skanerów PET. W Europie Zachodniej badania diagnostyczne z ich wykorzystaniem należą do rutyny. Największym problemem może być zapewnienie finansowania ich bieżącej działalności, tym bardziej, że powstająca sieć będzie miała prywatną konkurencję, która również liczy na pieniądze z kasy NFZ. ; ;
Przy ich rozmieszczeniu należy przede wszystkim uwzględnić wzajemne usytuowanie placówek i możliwość efektywnego wykorzystania cyklotronów. "Nuklid żyje tylko dwie godziny, dlatego w planowaniu tego programu obowiązuje podział, w którym trzeba uwzględnić m.in. geografię, demografię oraz drogi komunikacyjne, jakimi dysponuje nasz kraj" - tłumaczy prof. Marek P. Nowacki, szef warszawskiego Centrum Onkologii. Ważne są też: łatwość dotarcia pacjenta na badanie (struktura komunikacyjna), przygotowanie kadry do obsługi aparatury (duże ośrodki akademickie), infrastruktura techniczna (pomieszczenia) do zainstalowania sprzętu.
Na początek ma powstać sieć składająca się z 5 ośrodków: trzech wyposażonych w cyklotrony i skanery PET-CT (Bydgoszcz, Warszawa, Gliwice) oraz dwóch ośrodków satelitarnych w Kielcach i Gdańsku (wyposażonych tylko w skaner PET-CT). Ministerstwo Zdrowia ogłosiło już konkurs ofert. Oficjalnie chodzi o wybór realizatorów "Narodowego programu zwalczania chorób nowotworowych" dla zadania: "Tomografia pozytonowa (PET) - budowa sieci ośrodków PET na lata 2006-2008". Wpisanie rozwoju tomografii pozytonowej w program walki z rakiem jest zasadne, bo choć PET znajduje zastosowanie także w innych dziedzinach medycyny, np. w neurologii, neurochirurgii, psychiatrii czy kardiologii, to jednak na razie metodę tę w 80 proc. zdominowała onkologia.
Bydgoszcz chce mieć drugi skaner
Zbigniew Pawłowicz, dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy, gdzie cztery lata temu zainstalowano pierwszy PET-CT w Polsce, uważa, że zapowiedź utworzenia dodatkowych czterech ośrodków stosujących w diagnostyce tomografię pozytonową to błąd. "Gdyby urzędnicy myśleli ekonomicznie, to tworzyliby trzy ośrodki PET w Polsce" - uważa Z. Pawłowicz. Jego zdaniem, zamiast stawiać urządzenia w nowych miejscach, np. w Gdańsku, lepiej doinwestować już istniejący i dysponujący odpowiednim zapleczem ośrodek w Bydgoszczy.
Z. Pawłowicz nie ukrywa, że ma w tym swój interes: zamierza wystartować w konkursie, aby otrzymać z resortu zdrowia 15 mln zł na zakup drugiego PET-u i doposażenie cyklotronu. Wtedy mógłby przeprowadzać dla pacjentów Narodowego Funduszu Zdrowia 5 tys. badań rocznie. Dodatkowym atutem przemawiającym za rozwojem medycyny nuklearnej w Centrum Onkologii w Bydgoszczy ma być powstający tam hotel z 87 miejscami dla pacjentów z całej Polski. Tę 9-milionową inwestycję współfinansuje samorząd województwa kujawsko-pomorskiego.
PET w Bydgoszczy, zakupiony z kredytu, bez pomocy finansowej budżetu państwa, do dziś nie jest w pełni wykorzystany: przy jego użyciu wykonuje się rocznie w ramach kontraktu z funduszem zdrowia 2200 badań po 4,5 tys. zł, choć można by więcej. Ale o zwiększeniu limitu NFZ na razie nie ma mowy. Resort zdrowia przewiduje dla Bydgoszczy inną rolę. Zgodnie z przyjętym programem rozmieszczenia PET-ów, skaner w Gdańsku ma zostać zainstalowany bez cyklotronu, a niezbędne radiofarmaceutyki produkowano by właśnie w Bydgoszczy.
"Zakup urządzenia dla Gdańska to koszt 10 mln zł plus 3 mln zł na oprzyrządowanie i pomieszczenia, a ja mogę dla Gdańska robić 12-15 badań dziennie - argumentuje Z. Pawłowicz. - Poza tym nie mogę zagwarantować, że izotopy dotrą do Trójmiasta w ciągu 2 godzin, bo tam się jedzie o wiele dłużej". Dyrektor Pawłowicz nie wierzy także, że np. zadłużony Szpital Kliniczny z Gdańska będzie stać na finansowanie zakupu izotopów, a jedna porcja FDG, którego używa się w Bydgoszczy, kosztuje ponad 300 euro, czyli 1200 zł.
Podobne zdanie ma na temat umieszczenia PET-u (bez cyklotronu) w Kielcach. "Na razie w ochronie zdrowia uprawiamy politykę, a nie zarządzamy" - podsumowuje Z. Pawłowicz.
Warszawa i Kielce przygotowują oferty
Z naszych informacji wynika, że w samej Warszawie do udziału w programie przymierza się kilka ośrodków. "Od kilku lat istnieje konsorcjum między Uniwersytetem Warszawskim (rodowiskowym Laboratorium Jonów Ciężkich), Akademią Medyczną a Centrum Onkologii w Warszawie i kilkoma innymi instytutami. My jako duży ośrodek jesteśmy w stanie obsłużyć część Warszawy i tzw. ścianę wschodnią - dlatego będziemy startowali w tym konkursie - zapowiada dyrektor warszawskiego Centrum Onkologii prof. Marek P. Nowacki. - Mamy wyszkolonych ludzi i mocno zaawansowane prace zmierzające do adaptacji pomieszczenia, a więc warunki do szybkiego uruchomienia programu. Dwa skanery w Warszawie: w Centrum Onkologii na Ursynowie i w Akademii Medycznej na Ochocie to racjonalne rozwiązanie".
W konkursie zamierza też wziąć udział Szpital MSWiA w Warszawie. Jak mówi szef tej placówki Marek Durlik, to powinno się udać, ponieważ w koncepcji rozwoju placówki PET zajmuje ważną pozycję.
więtokrzyskie Centrum Onkologii także przygotowuje się do obecnego konkursu. Zdaniem niektórych specjalistów, jest to dobry pomysł, bo "w Kielcach jest znakomity potencjał ludzki, a centrum jest świetnie wyposażone, co nie jest bez znaczenia biorąc pod uwagę to, że za badaniem PET powinno iść dalsze postępowanie lekarskie". Za tą lokalizacją przemawiają również doskonałe drogi dojazdowe. Jednak są też głosy, że PET w Kielcach "to lokalne ambicje, których realizowanie nie przyniesie nic dobrego".
Gliwice gotowe do drugiego etapu
Pewniakiem wydaje się za to być Instytut Onkologii w Gliwicach, gdzie prace nad stworzeniem sieci PET-ów w Polsce południowej są już bardzo zaawansowane. "Początek jest już właściwie zrobiony, bo mamy skaner do tomografii skojarzonej z PET-em. Tyle że na razie aparat ten działa w oparciu o import radiofarmaceutyków z Berlina. Żeby ich nie sprowadzać z zagranicy, musimy wybudować pawilon i pełnoprofilowy cyklotron z prawdziwego zdarzenia, który będzie je produkował na nasze potrzeby - wyjaśnia prof. Bogusław Maciejewski, dyrektor gliwickiego CO. - Projekt pawilonu i materiały do otwarcia przetargu są gotowe. Czekamy na obiecane dofinansowanie z MZ w 2007 roku, mając 50-procentowy wkład własny". Zaraz uściśla jednak, że realizowanie takiego projektu tylko przez jeden ośrodek, nie ma sensu. "To byłyby bezsensownie wydane pieniądze. Jeśli będą zainstalowane skanery we Wrocławiu, w Katowicach i Krakowie, to przy tak dobrym połączeniu, jakie istnieje teraz na ląsku - cyklotron będzie obsługiwał pięć skanerów i będzie efektywnie wykorzystany. A wtedy pojedynczy koszt takiego badania będzie sensowny i wykorzystanie sprzętu będzie pełne. W tym zakresie mamy uzgodnienia z ośrodkami w tych miastach i deklarację ścisłej współpracy" - dodaje prof. B. Maciejewski.
Ekspansja PET-ów w Europie
Gdy w Polsce powstaje pierwszy program sieci diagnostyki PET, w Europie Zachodniej takie badania są rutynową czynnością kliniczną. Z danych przedstawionych na zakończonym na początku października dorocznym kongresie Europejskiego Stowarzyszenia Medycyny Nuklearnej w Atenach wynika, że w 2005 r., w Europie Zachodniej działało 259 centrów dysponujących skanerami typu PET i PET-CT, przy czym tylko 10 proc. badań wykonywano wyłącznie w celach naukowych. O zakupie PET-u myślą już nie tylko szpitale uniwersyteckie czy centra onkologiczne, ale także zwykłe szpitale i prywatne kliniki. Brytyjscy eksperci przewidują, że do 2010 r. 1 milion europejskich pacjentów rocznie zostanie przebadanych za pomocą PET. Nic dziwnego, że planowana obecnie w Polsce sieć pięciu PET-ów, na tle osiągnięć krajów zachodniej Europy, wydaje się dość skromnym przedsięwzięciem.
Na Zachodzie normą jest jeden aparat na 2-5 mln mieszkańców, a plany są jeszcze bardziej ambitne. Rozwój diagnostyki opartej na tomografii pozytonowej jest finansowany głównie ze środków publicznych. Warto przyjrzeć się, jak radzi sobie w tej dziedzinie Wielka Brytania. Opublikowana w październiku 2005 r. analiza dotycząca rozwoju sieci skanerów "A Framework for the Development of Positron Emission Tomography (PET) Services in England", sporządzona dla brytyjskiego Departamentu Zdrowia, wskazuje, że dostępność tych badań jest na Wyspach mniejsza niż w innych krajach Europy Zachodniej. W Belgii, Niemczech, Austrii, Szwecji i Danii działa co najmniej jeden PET-CT na 2 mln mieszkańców. W Wielkiej Brytanii, jeśli liczyć także sprzęt prywatny, jeden skaner typu PET-CT przypada średnio na 5 mln mieszkańców. W samej Anglii działa, nie licząc PET-ów używanych w programach badawczych, 15 skanerów, w tym 6 prywatnych. W Danii, w której jest 5,4 mln mieszkańców, od tego roku działają - oprócz 10 starszych skanerów typu PET - cztery najnowocześniejsze urządzenia PET-CT. Zakup sprzętu tomografii pozytonowej został sfinansowany przez duński rząd, który wydał na ten cel 60 mln euro.
Anglicy także chcą rozbudować swoją sieć PET. Zgodnie z propozycjami przedstawionymi w raporcie dla Departamentu Zdrowia, w ciągu 2-4 lat w samej Anglii pojawi się dodatkowo 7 stacjonarnych skanerów PET-CT i jeden mobilny. Według brytyjskich ekspertów, podstawą do planowania sieci jest założenie, że pojedynczy skaner wykonuje 2-2,5 tys. badań rocznie. Jedno badanie powinno średnio kosztować 750-1000 funtów brytyjskich (4,4-5,9 tys. zł). Koszty instalacji skanera PET-CT w Wielkiej Brytanii i dostosowania do tego pomieszczeń wynoszą około 2-2,6 mln funtów brytyjskich, czyli 11,8-15,34 mln zł. Rozbudowa sieci spowoduje, że na 1 mln Brytyjczyków ma przypadać 800 badań we wskazaniach nowotworowych, czyli powinno się wykonywać 40 tys. badań rocznie. Dodatkowo przewiduje się 4-6 tys. badań rocznie ze wskazaniem chorób serca i schorzeń neurologicznych. Eksperci zaznaczają jednak, że liczba ta może się szybko zwiększyć ze względu na ciągle pojawiające się nowe wskazania do tego typu badania.
W raporcie podkreśla się, że oprócz sieci skanerów, trzeba zbudować także sieć cyklotronów, w których produkuje się radiofarmaceutyki. Obecnie w Anglii działają 4 cyklotrony, a w przyszłości ich liczba wzrośnie do 10.
Skąd wziąć na to pieniądze
Zanim cztery nowe PET-y i dwa nowe cyklotrony zostaną w Polsce zainstalowane, warto się zastanowić, gdzie szukać pieniędzy na finansowanie ich działania. W Wielkiej Brytanii roczny koszt funkcjonowania jednego skanera PET-CT dla systemu ochrony zdrowia szacuje się na 8,8-11,8 mln zł. PET w Bydgoszczy, w ramach kontraktu z NFZ, generuje podobne koszty. Na kontrakty z czterema nowymi ośrodkami dysponującymi PET-em trzeba więc będzie dodatkowo znaleźć kilkadziesiąt mln zł. Resort zdrowia uspokaja, że sieć PET-ów będzie tworzona stopniowo. W Biurze Prasy i Promocji Ministerstwa Zdrowia dowiedzieliśmy się, że w 2007 r. finansowanie świadczeń z zakresu tomografii pozytonowej może dotyczyć co najwyżej dwóch ośrodków.
Andrzej Sośnierz, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, nie chce na razie deklarować, że fundusz sfinansuje działalność nowych PET-ów. "Jeśli się pojawią, to będziemy się musieli do tego odnieść - mówi A. Sośnierz. - Trzeba będzie się też odnieść do ceny badania".
Szef funduszu przypomina sobie, że prognoza finansowa sporządzona przy okazji przymierzania się do instalacji komercyjnego PET-u na ląsku, przewidywała znacznie niższą cenę usługi niż ta, którą płaci w tej chwili fundusz. "Odnoszę wrażenie, że cena jest przeszacowana, stąd nacisk, aby w Polsce było PET-ów coraz więcej - uważa A. Sośnierz. - Jeden kolejny PET to nie jest taki wydatek, aby fundusz zwalić z nóg, ale trzeba pamiętać, że w 2007 r. będzie w budżecie funduszu ciasno ze względu na podwyżki w ochronie zdrowia".
Dlatego dyrektorzy ośrodków aspirujących do zdobycia pieniędzy na zakup PET-u powinni się dokładnie przyjrzeć, jak działa centrum w Bydgoszczy. Dyrektor Z. Pawłowicz stara się planować finansowanie ośrodka diagnostyki PET-CT także niezależnie od kontraktu z NFZ. W 2007 r. zamierza powołać do życia Międzynarodowe Centrum Diagnostyki i Leczenia. Centrum będzie miało swój portal internetowy, na którym pacjenci krajowi i zagraniczni będą mogli zarezerwować badanie, pokój w przyszpitalnym hotelu, a nawet bilet do bydgoskiej opery. Myśląc o dodatkowym finansowaniu PET-u, Z. Pawłowicz finalizuje także umowę z prywatną kliniką w Wielkiej Brytanii, która będzie przysyłać pacjentów na badanie PET-em za 1200 euro.
Euromedic inwestuje w PET-y
Ministerialny plan budowy sieci publicznych PET-ów będzie miał prywatną konkurencję. Holding Euromedic International Polska, znany dotąd z prowadzenia stacji dializ i centrów diagnostycznych, planuje w ciągu najbliższych kilku miesięcy instalację dwóch skanerów typu PET-CT i jednego cyklotronu.
Na terenie Akademii Medycznej we Wrocławiu, w części wydzierżawionej przez Euromedic, kończą się właśnie przygotowania do otwarcia pracowni, w której stanie PET. Kolejny aparat tego typu, wraz z cyklotronem, zostanie zainstalowany w Warszawie, w pomieszczeniach wydzierżawionych w Wojskowym Instytucie Medycznym. Inwestycja w jeden aparat PET-CT będzie kosztować Euromedic około 10-12 mln zł, a instalacja cyklotronu nawet dwa razy tyle. Radiofarmaceutyki na potrzeby ośrodka we Wrocławiu będą sprowadzane z Warszawy. Dr Piotr Janicki, prezes Międzynarodowych Centrów Medycznych należących do Euromedic, szacuje, że na wrocławskim skanerze będzie można badać nawet 10 pacjentów dziennie. Badania będą w pierwszej kolejności dostępne dla pacjentów szpitali, w których Euromedic wydzierżawił pomieszczenia. Oba ośrodki będą także oferować badania odpłatne. Dr P. Janicki liczy na to, że w przyszłości Narodowy Fundusz Zdrowia, tak jak się to dzieje np. w Wielkiej Brytanii, zakontraktuje badania PET-em także w prywatnej firmie.
"Rzeczywiście, na początku blokadą może okazać się finansowanie takich świadczeń, ale myślę, że w ciągu krótkiego czasu ceny tych badań na pewno spadną - uważa dr P. Janicki. - Prędzej czy później nowoczesna aparatura wypiera starą i zaczyna wymagać finansowania".
Jego zdaniem, plan budowy publicznej sieci PET-ów jest nierozsądny, bo podatnicy będą musieli zapłacić zarówno za sprzęt, jak i finansowanie jego funkcjonowania. "Można powiedzieć, że państwo zapłaci dwukrotnie" - podsumowuje dr P. Janicki.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Anna Gwozdowska,; Monika Wysocka