Przegrana niepublicznej poradni
W ochronie zdrowia można działać lepiej z korzyścią dla pacjentów, jednak opisany przez Puls Medycyny przypadek z Krakowa zmusza do pytania: po co?
Decyzja była przemyślana, zapotrzebowanie na poradnictwo i diagnostykę genetyczną jest znane i stale rosnące, więc perspektywy wydawały się dobre. Doświadczenie specjalistów jest wysoko cenione, realizują np. programy badawcze. To wszystko nie ma jednak znaczenia w konfrontacji z Narodowym Funduszem Zdrowia. Łatwiej otrzymać unijny grant niż zadowalający kontrakt z NFZ.
Oferta nie do przyjęcia
Ze szpitalem w Prokocimiu specjalistki rozstały się w przyjaźni, więc przez ostatnie miesiące ub. roku wspierały go nawet w realizacji kontraktu zawartego z NFZ na diagnostykę prenatalną. Pełne optymizmu złożyły swoją ofertę do funduszu. I dostały propozycję umowy - wyłącznie na realizację świadczeń ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, bez diagnostyki genetycznej, na co - prowadząc prywatną placówkę, która nie może się przecież zadłużać, nikt by się nie zgodził.
"Ograniczenia finansowe wynikające z niewspółmiernie niskiego poziomu refundowania konsultacji i badań w porównaniu z rzeczywistymi kosztami diagnostyki genetycznej uniemożliwiają realizację świadczeń z zachowaniem należytej staranności, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, z zasadami etyki zawodowej" - podkreśla dr Ewa Kostyk.
Otóż katalog świadczeń przewiduje, iż w ramach świadczeń ambulatoryjnych należy wykonać np. badanie cytogenetyczne, którego koszt w Prokocimu wynosi 422 zł. Tymczasem NFZ wycenia poradę na 4 lub 9 punktów, co przy wartości punktu na poziomie 7,2 zł daje 28,80 lub 64,80 zł. NFZ nie informuje, kto ma pokryć różnicę między tą kwotą a kosztem porady z niezbędnym badaniem.
Katalog świadczeń ambulatoryjnych nie zawiera też żadnych pozycji z zakresu diagnostyki molekularnej, co już jednoznacznie oznacza, iż za takie badania pacjent musi płacić sam. Większość tych badań kosztuje ponad 100 zł - np. cena badania w kierunku achondroplazji w Prokocimiu wynosi 210 zł, w kierunku mukowiscydozy - od 680 do ponad 1800 zł.
"Nie możemy godzić się na to, by na koniec wizyty udzielonej w ramach umowy z NFZ zlecać pacjentowi konieczne badania, za które musiałby w każdym przypadku sam płacić, i to co najmniej kilkaset złotych" - mówi Anna Kruczek.
Sytuacja uległaby zmianie, gdyby NZOZ Poradnia Genetyczna Kostyk i Kruczek podpisał też kontrakt na diagnostykę genetyczną. Do jej prowadzenia nie jest nawet potrzebne własne laboratorium - w praktyce żadna pracownia nie wykonuje wszystkich badań, bo nie jest to ani opłacalne, ani potrzebne.
Fundusz nie dostrzega kolejek
Pełny kontrakt ma natomiast Uniwersytecki Szpital Dziecięcy, choć schedy po paniach Kostyk i Kruczek w praktyce nie miał tam kto przejąć. Przez dłuższy czas szpital szukał specjalisty genetyka, który podoła wyzwaniu, ale bez efektów.
Poradnią kieruje prof. Jacek J. Pietrzyk, wybitny genetyk, jednak pełni on także funkcję dyrektora Polsko-Amerykańskiego Instytutu Pediatrii, kierownika Kliniki Chorób Dzieci, Katedry Pediatrii, czyli jest lekarzem o bardzo licznych obowiązkach. Na konsultację w szpitalnej poradni genetycznej czeka się przynajmniej 4 miesiące, rosną kolejki do badań.
"Obecnie z prof. Pietrzykiem pracuje dwóch lekarzy z II stopniem specjalizacji z pediatrii, posiadających dodatkowo specjalizację z neurologii dziecięcej i genetyki laboratoryjnej, którzy ukończyli już staż w zakresie genetyki klinicznej i przystępują do egzaminów w sesji jesiennej. Niezależnie od tego, rozważamy zatrudnienie specjalisty w zakresie genetyki klinicznej, co prawdopodobnie nastąpi w maju" - poinformował nas dr hab. Maciej Kowalczyk, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu.
W referencjach dla NFZ, napisanych na prośbę swoich dawnych podwładnych, prof. Jacek Pietrzyk podkreślił: "Biorąc pod uwagę wieloletnie doświadczenie praktyczne oraz wiedzę teoretyczną w zakresie genetyki klinicznej, które przekładały się na wysoki standard świadczonych porad, uważam, że starania dr Ewy Kostyk i lek. Anny Kruczek o kontrakt z NFZ (...) są merytorycznie uzasadnione".
Najwyraźniej fundusz nie dostrzega jednak ani kwalifikacji specjalistów zatrudnionych w specjalistycznej poradni, ani kolejek.
"Przychodnia kierowana przez panie Kostyk i Kruczek zgłosiła się do konkursu i oferta została rozpatrzona pozytywnie. Po podpisaniu protokołu uzgodnień umowa została przesłana do świadczeniodawcy, jednak jak na razie nie otrzymaliśmy jej zwrotnie, potwierdzonej podpisem" - informuje Jolanta Pulchna, rzecznik małopolskiego NFZ. I wyjaśnia, że do oddziału funduszu wpłynęło pismo, w którym ten świadczeniodawca wyraża protest wobec nieogłoszenia konkursu na świadczenia odrębnie kontraktowane, które pozwoliłyby na podpisanie z poradnią umowy na badania diagnostyczne.
"Dotychczas konkurs nie został ogłoszony, ponieważ świadczenia w zakresie badań genetycznych zabezpiecza umowa z Uniwersyteckim Szpitalem Dziecięcym, który zapewnia, że świadczenia są i będą udzielane na należytym poziomie" - podkreśla J. Pulchna.
NFZ deklaruje kontrolę realizacji świadczeń w Prokocimiu. "Jeśli okaże się, że świadczenia nie są realizowane, nie wykluczamy ogłoszenia konkursu bądź zaproszenia do rokowań w tym rodzaju świadczeń" - zapewnia rzecznik oddziału NFZ.
"W wielu miastach w ramach kontraktów z funduszem porady i diagnostykę genetyczną świadczą niepubliczne zakłady. Nie ma też żadnych przeszkód prawnych, by na danym terenie kontraktować te świadczenia z więcej niż jedną placówką - na przykład w Warszawie działają w ramach umów z NFZ trzy poradnie genetyczne" - podkreśla Anna Kruczek.
Najwyraźniej w konserwatywnym Krakowie nadal ceni się monopol, wbrew zasadzie równoprawnego traktowania niepublicznych i publicznych placówek medycznych.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Jolanta Hodor