Test jak towar

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 01-09-2003, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Nigdy jeszcze sytuacja wchodzących do zawodu lekarza nie była tak zła jak obecnie. Do potęgujących się od początku lat 90. trudności ze znalezieniem stałego zatrudnienia i kurczących się możliwości dorobienia do płacy pozostającej na poziomie niewykwalifikowanego robotnika, doszły niespotykane dotąd kłopoty z podwyższaniem zawodowych kwalifikacji. Zapał do nauki, zdolności i predyspozycje na nic się zdają w starciu ze zbudowanymi przed paru laty barierami utrudniającymi specjalizowanie się.
Mimo to zainteresowanie studiami medycznymi wcale nie słabnie. W tym roku o jedno miejsce na wydziałach lekarskich ubiegało się 4-5 kandydatów. To sporo, nawet biorąc pod uwagę okrojone limity przyjęć i wyż demograficzny z pierwszej połowy lat 80., szturmujący bramy uczelni. Przyczyny tego fenomenu to temat na osobny felieton. Dziś o egzaminach.
Jak podał ?Dziennik Łódzki", prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie handlu testami na egzamin wstępny. Przeciek miał trafić do około stu osób z różnych miast, głównie studiujących medycynę w systemie płatnych studiów wieczorowych. Skąd my to znamy? Trudno się doliczyć, który to przypadek sprzedaży testów. Zawsze w takich sytuacjach na kupujących spada grad niewybrednych komentarzy. Wiesza się na nich psy, z góry zakładając, że będą kiepskimi lekarzami. Jeśli weźmiemy pod uwagę uczciwość, to jest w tym sporo racji. Kandydat na lekarza kupuje test, a w przyszłości odbija sobie sprzedażą lewych zwolnień. Taka sekwencja wydaje się bardzo prawdopodobna. Przydatność do zawodu od strony stricte fachowej to już zupełnie inna sprawa. Po pierwsze, konia z rzędem temu, kto udowodniłby związek między liczbą punktów na sprawdzającym wiadomości z liceum egzaminie wstępnym a poziomem lekarskiej wiedzy absolwenta. Po drugie, nim zdobędzie się dyplom, trzeba przejść przez kilkaset egzaminów, sprawdzianów i kolokwiów, których choćby się bardzo chciało, kupić się nie da.
Wielka szkoda, że wciąż nie można tego powiedzieć o teście wstępnym. Szkoda podwójna, bo wynik testu samodzielnie decyduje o wszystkim, a oszuści zabierają miejsce uczciwym. Organizatorzy egzaminu powinni więc zawczasu pomyśleć o wszelkich możliwościach ewentualnej zamiany książeczki z pytaniami w cenny towar. Bo to oni ponoszą pełną odpowiedzialność za przecieki. W tym wypadku chodzi o Centrum Egzaminów Medycznych z Łodzi. Od kilku lat wspomniana instytucja jest praktycznie monopolistą w dziedzinie egzaminów testowych nie tylko dla kandydatów na uczelnie medyczne, ale i specjalizujących się lekarzy. Co dziś wydaje się paradoksem - o tak silnej pozycji CEM przesądziły kłopoty z zabezpieczeniem przed przeciekami warszawskiego CMKP. Nie ma co spierać się, czy przeszliśmy z deszczu pod rynnę, czy też marsz był w odwrotnym kierunku - spod rynny na deszcz. Bo nie jest to najważniejsze, skoro coś nadal cieknie w miejscu, gdzie powinno być zupełnie sucho.




Źródło: Puls Medycyny

Podpis: lek. Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.