Test jak towar
Mimo to zainteresowanie studiami medycznymi wcale nie słabnie. W tym roku o jedno miejsce na wydziałach lekarskich ubiegało się 4-5 kandydatów. To sporo, nawet biorąc pod uwagę okrojone limity przyjęć i wyż demograficzny z pierwszej połowy lat 80., szturmujący bramy uczelni. Przyczyny tego fenomenu to temat na osobny felieton. Dziś o egzaminach.
Jak podał ?Dziennik Łódzki", prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie handlu testami na egzamin wstępny. Przeciek miał trafić do około stu osób z różnych miast, głównie studiujących medycynę w systemie płatnych studiów wieczorowych. Skąd my to znamy? Trudno się doliczyć, który to przypadek sprzedaży testów. Zawsze w takich sytuacjach na kupujących spada grad niewybrednych komentarzy. Wiesza się na nich psy, z góry zakładając, że będą kiepskimi lekarzami. Jeśli weźmiemy pod uwagę uczciwość, to jest w tym sporo racji. Kandydat na lekarza kupuje test, a w przyszłości odbija sobie sprzedażą lewych zwolnień. Taka sekwencja wydaje się bardzo prawdopodobna. Przydatność do zawodu od strony stricte fachowej to już zupełnie inna sprawa. Po pierwsze, konia z rzędem temu, kto udowodniłby związek między liczbą punktów na sprawdzającym wiadomości z liceum egzaminie wstępnym a poziomem lekarskiej wiedzy absolwenta. Po drugie, nim zdobędzie się dyplom, trzeba przejść przez kilkaset egzaminów, sprawdzianów i kolokwiów, których choćby się bardzo chciało, kupić się nie da.
Wielka szkoda, że wciąż nie można tego powiedzieć o teście wstępnym. Szkoda podwójna, bo wynik testu samodzielnie decyduje o wszystkim, a oszuści zabierają miejsce uczciwym. Organizatorzy egzaminu powinni więc zawczasu pomyśleć o wszelkich możliwościach ewentualnej zamiany książeczki z pytaniami w cenny towar. Bo to oni ponoszą pełną odpowiedzialność za przecieki. W tym wypadku chodzi o Centrum Egzaminów Medycznych z Łodzi. Od kilku lat wspomniana instytucja jest praktycznie monopolistą w dziedzinie egzaminów testowych nie tylko dla kandydatów na uczelnie medyczne, ale i specjalizujących się lekarzy. Co dziś wydaje się paradoksem - o tak silnej pozycji CEM przesądziły kłopoty z zabezpieczeniem przed przeciekami warszawskiego CMKP. Nie ma co spierać się, czy przeszliśmy z deszczu pod rynnę, czy też marsz był w odwrotnym kierunku - spod rynny na deszcz. Bo nie jest to najważniejsze, skoro coś nadal cieknie w miejscu, gdzie powinno być zupełnie sucho.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: lek. Sławomir Badurek