Wiosenny nabór na rezydentury w systemie zero-jedynkowym
Lekarzy mamy za mało. Większość specjalistów przekroczyła 50. rok życia, droga do specjalizacji jest usłana cierniami, a wielu posiadaczy lekarskiego dyplomu decyduje się na pracę za granicą. O tym wiedzą już nie tylko „młodzi, wykształceni, z dużych miast”. Niewiele z tej wiedzy jednak wynika- pisze w swoim felietonie Sławomir Badurek.
Wypytywany przez Bogdana Rymanowskiego, dlaczego tak późno i skąd tak głębokie cięcia, minister Arłukowicz tłumaczył się w swoim stylu: używał wielu słów i równie wielu gestów, ale wynikało z tego niewiele. Posłużenie się geriatrią jako przykładem „bardzo aktywnego kreowania specjalizacji, które wybierają młodzi lekarze” było strzałem kulą w płot. Geriatria, przypomnę, to specjalność szczegółowa, dostępna dla specjalistów z interny, medycyny ogólnej, medycyny rodzinnej i neurologii. Gdzie tu są młodzi lekarze? A trzeba przy tym zaznaczyć, że wskutek wieloletniej, nieprzemyślanej polityki resortu zdrowia drastycznie spadło zainteresowanie specjalizacją z chorób wewnętrznych, która stanowi podstawę nie tylko dla geriatrii, ale i szeregu innych specjalności szczegółowych. Powody są znane: interna wymaga najszerszej i zarazem bardzo szczegółowej wiedzy, a tymczasem specjalista internista uchodzi, o dziwo także wśród lekarzy (!), za niespecjalistę.
Zero-jedynkowa lista rezydentur ogranicza do minimum możliwość zdobycia miejsca specjalizacyjnego z odwołania. Teoretycznie można specjalizować się w trybie pozarezydenckim. Szpitale jednak bardzo rzadko decydują się na stworzenie etatu dla kogoś, kto przez kilka lat nie będzie w pełni dyspozycyjnym pracownikiem, a wolontariat to opcja dla bogatych wybrańców losu. Tym, którzy nie chcą zawiesić dyplomu na kołku, pozostaje przeczekać w peozecie do następnej sesji albo spróbować szczęścia za granicą. Co prawda emigracyjna fala sprzed kilku lat opadła, ale biura karier ze Skandynawii, Wielkiej Brytanii i Niemiec wciąż szukają chętnych do pracy. Najwięcej ofert pochodzi z Niemiec. Biorąc pod uwagę, że szacują oni swój niedobór lekarzy na przynajmniej 25 tysięcy, na zatrudnienie od zaraz mogą liczyć wszyscy, którzy znają język i są gotowi zamieszkać za Odrą. Przejrzyste zasady specjalizacji, bardzo dobre warunki pracy, więcej niż przyzwoite wynagrodzenie na starcie z szansą na systematyczną poprawę, a po zakończeniu kariery zawodowej wysokie emerytury, mogą być pokusą nie do odparcia, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę takie gratisy, jak doskonała sieć autostrad, niewiele wyższe niż u nas koszty życia i bliskość Polski. Wiele wskazuje na to, że w perspektywie kilku-kilkunastu lat rynek niemiecki wchłonie istotną liczbę młodych lekarzy. Straty będą szczególnie bolesne nie tylko z uwagi na niekorzystną strukturę demograficzną naszej kadry lekarskiej, ale także sygnalizowane przez rektorów uczelni medycznych plany zmniejszenia naboru na wydziały lekarskie, będące konsekwencją likwidacji stażu, zmian w programie studiów i braku środków na dodatkowe etaty dla nauczycieli akademickich.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Sławomir Badurek