Leczyć się? Później, proszę!
Kto się broni przed leczeniem zaburzeń seksualnych albo je sobie lekceważy — szkodzi nie tylko sobie, lecz i innym. Irytujące: im dłużej trwa impas, tym ryzyko katastrofy w związku większe.
Istnieją skuteczne metody leczenia zaburzeń seksualnych. Ale wiele osób zwleka z szukaniem pomocy u specjalisty. Od pacjentów słyszę często, że trudności we współżyciu seksualnym — wynikające z zaburzeń erekcji, orgazmu, braku pożądania, chęci na seks, pochwicy (skurczu mięśniówki pochwy uniemożliwiającego wprowadzenie członka do pochwy) — utrzymują się od kilku, a nawet wielu lat! Oto najczęściej spotykany wariant. Z czego to wynika? Najpowszechniejszą przyczyną jest wstyd, zahamowanie, oczekiwanie, aż problem sam minie, ucieczka od niego, ambicjonalne przeżywanie, obwinianie drugiej osoby itp. Z reguły unika się w związku rozmów na ten temat. Próby ich podjęcia ze strony partnerów wywołują rozdrażnienie, złość, a u innych zamykanie się w sobie.
Jakie są reakcje pozbawionych seksu partnerów? Bardzo zróżnicowane i typowe dla danej płci. Wiele kobiet zaczyna podejrzewać partnera o romans, zanik zainteresowania, a nawet orientację homoseksualną. Inne upatrują przyczyn kłopotów w paleniu papierosów, nadużywaniu alkoholu, pracoholizmie, ukrytej chorobie. A mężczyźni są skłonni do szukania źródeł problemów partnerki w zaburzeniach hormonalnych, stosowaniu hormonalnej antykoncepcji, wygaśnięcia uczuć, w jej przeszłości. Brak dialogu mnoży hipotezy i podejrzenia. Ich ujawnienie prowokuje zaś konflikty, zaprzeczenia i inne reakcje obronne. I tak mijają dni, tygodnie, miesiące, lata. A co się dzieje później? Można wymienić kilka typowych, najczęściej spotykanych następstw tego typu sytuacji:
Pogodzenie się z losem. Takie osoby czują się bezsilne, nie widzą rozwiązania problemu, zaczynają rezygnować z życia seksualnego lub uciekają się do form zastępczych — np. masturbacji. Seks w związku właściwie nie istnieje. Obie strony unikają rozmów na ten temat. W czasie oglądania scen o treści erotycznej w filmach zapada milczenie lub jedno z partnerów wychodzi z pokoju pod byle pretekstem. Oto przedwczesna emerytura seksualna.
„Biały związek”. Partnerzy czują się ze sobą związani, nie mają motywacji do rozstania się. Jedne związki opierają się na przyjaźni, inne na relacji typu „brat-siostra”. O seksie się nie mówi. To temat tabu. Bywa, że partnerom jest dobrze ze sobą i znajdują rekompensatę braku seksu w innych relacjach. W oczach znajomych uchodzą za wspaniały związek.
Ucieczka w aktywność. Może być nią pracoholizm, zajmowanie się dziećmi, gospodarstwem domowym, działalność społeczna, polityczna, organizowanie częstych spotkań z przyjaciółmi. To przynajmniej daje uzasadnienie dla braku seksu lub pozwala zapomnieć o nim.
Napięta atmosfera. W związku stale „iskrzy”, panuje klimat nerwowości, rozdrażnienia, podatność na konflikty o byle co. Bywa, że padają zarzuty o „impotencję”, „oziębłość”, „zmarnowanie mi życia”, pogróżki zmiany tego stanu rzeczy przez nawiązanie romansu, korzystanie z agencji itd. W konflikty bywają wciągane nawet dzieci, szuka się w nich sojuszników i zrozumienia. Matki ostrzegają córki przed błędem związania się z „niewydarzonym mężczyzną”, a ojcowie synów — z „zimnymi kobietami”. Dzieci domyślają się, że rodzicom coś się w seksie nie udaje.
Nawiązywanie romansów. Partnerzy seksualnie niezaspokojeni, odczuwający potrzeby seksu, pieszczot, potwierdzania własnej atrakcyjności w roli męskiej/kobiecej stają się podatni na kierowane wobec nich przejawy zainteresowania, adoracji, propozycji seksualnych, fascynacji. Nic zatem dziwnego, że nawiązują romanse. Winą obciąża się drugą osobę. Jeżeli romans okazuje się udany (a często tak bywa), to rodzi się agresja wobec partnera za zmarnowane życie seksualne, straconą szansę harmonii w związku. Zdarza się — i to nierzadko — że dopiero romans partnera mobilizuje drugą osobę do poddania się leczeniu. Poczucie zagrożenia możliwością rozpadu związku, zazdrość, lęk przed samotnością prowadzi do próby przeciwdziałania temu — przez leczenie. Seksuolodzy są także świadkami interesującego fenomenu — czujący zagrożenie partner lub partnerka ujawniają bardzo duże zainteresowanie seksem, namiętność, zyskują szybko sukces w trakcie terapii. Przez seks starają się ratować związek. Metamorfoza dotychczas niesprawnego seksualnie bądź unikającego seksu partnera może budzić zaskoczenie, skłonić do zerwania romansu, wiary w udaną przyszłość. I tak się zdarza. Podobnie jak i to, że renesans więzi seksualnej trwa do momentu zaniku poczucia zagrożenia i sytuacja się powtarza.
Indukowane zaburzenia seksualne. Długotrwały brak współżycia seksualnego — bywa — prowadzi do pojawienia się zaburzeń seksualnych u zdrowego do tej pory partnera — np. zanika potrzeba seksu, zdolność do osiągania orgazmu, podniecenia, obserwujemy „zanik seksu z nieczynności”. Może się nawet zdarzyć, że wyleczony już partner lub partnerka nie są w stanie podjąć współżycia seksualnego w związku.
Rozpad po udanym leczeniu. Niekiedy po długich namowach do leczenia, po czasie „matkowania” udaje się wreszcie nakłonić drugą osobę do wizyty u specjalisty. Terapia kończy się sukcesem i właśnie w tym okresie wyleczony partner zostaje porzucony. Dlaczego? Z kilku przyczyn: nie wymaga już owego „matkowania”, znika poczucie winy z powodu dotychczas ukrywanego romansu, pojawia się poczucie spełnionego obowiązku — troski o zdrowie partnera, nie odczuwa się już do niego pociągu seksualnego, nadchodzi wreszcie kres obwiniania się za problemy seksualne drugiej osoby. Ten wariant jest częściej spotykany w związkach, w których to mężczyzna miał zaburzenia seksualne. l
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Zbigniew Lew-Starowicz