W łagodzeniu objawów zespołu jelita nadwrażliwego sama farmakoterapia nie wystarczy
W zespole jelita nadwrażliwego (ZJN) kluczowym elementem terapii jest dobór właściwej diety dla danego pacjenta. W jej przestrzeganiu bardzo ważne jest wsparcie dietetyka, do którego dostęp w ramach refundowanej opieki zdrowotnej jest w Polsce, niestety, ograniczony.

Uczestniczkami kolejnego webinaru „Pulsu Medycyny” dotyczącego postępowania diagnostyczno-terapeutycznego w zespole jelita nadwrażliwego, ze szczególnym uwzględnieniem dietoterapii i edukacji żywieniowej, były:
- dr hab. n. med. Renata Talar-Wojnarowska, specjalistka chorób wewnętrznych i gastroenterologii z Kliniki Chorób Przewodu Pokarmowego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi;
- red. Katarzyna Bosacka, dziennikarka, edukatorka w zakresie wyborów żywieniowych.
Istotne postępowanie kompleksowe w zespole jelita nadwrażliwego
Osoby, u których wystąpią takie objawy, jak: bóle brzucha, biegunki, zaparcia, wzdęcia, nudności, wymioty, refluks, początkowo samodzielnie próbują rozwiązać te problemy zdrowotne. Gdy objawy nawracają, pacjenci zaczynają odwiedzać gabinety różnych specjalistów. Czas od wystąpienia pierwszych objawów zespołu jelita nadwrażliwego do postawienia rozpoznania w przypadku większości chorych jest długi.
Teoretycznie, optymalnym postępowaniem po ustaleniu rozpoznania ZJN i doborze farmakoterapii przez gastroenterologa powinno być dalsze leczenie chorego przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej — jeśli stan pacjenta nie wymaga interwencji lekarza specjalisty.
Dr hab. Renata Talar-Wojnarowska wskazuje jednak, że leczenie farmakologiczne jest tylko elementem postępowania terapeutycznego z zespole jelita nadwrażliwego.
– My, oczywiście, stosujemy leki, które dopasowujemy do objawów zgłaszanych przez pacjenta i zdiagnozowanej u niego postaci ZJN. Często sięgamy np. po mebewerynę, bo jest to lek bezpieczny i skuteczny, który może być stosowany we wszystkich postaciach zespołu jelita nadwrażliwego. Trzeba jednak podkreślić, że samymi lekami nie jesteśmy w stanie całkowicie ograniczyć objawów choroby — przyznaje gastroenterolożka.
Przypomina, że każdy pacjent powinien zmienić swoje nawyki żywieniowe, zdecydowanie ograniczyć spożycie produktów wysoko przetworzonych.
– W wielu przypadkach pojawia się ponadto potrzeba wprowadzenia kolejnych modyfikacji dietetycznych, co powinno być prowadzone już w konsultacji z dietetykiem — wyjaśnia ekspertka.
Pożądane a mało dostępne poradnictwo dietetyczne
Popularną dietą stosowaną w łagodzeniu objawów ZJN jest low FODMAP. Akronim FODMAP został utworzony od angielskiego terminu: fermentable oligosaccharides, disaccharides, monosaccharides and polyols, co oznacza łatwo fermentujące wielocukry, dwucukry, cukry proste i alkohole wielowodorotlenowe. Określa on grupę fermentujących węglowodanów, których organizm nie jest w stanie rozłożyć i wchłonąć w jelicie cienkim.
Z danych prezentowanych na stronie Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że dieta uboga w FODMAP (low FODMAP) łagodzi objawy zespołu jelita nadwrażliwego u ok. 75 proc. pacjentów. Wpływa też na polepszenie pracy układu pokarmowego.
Dr hab. Renata Talar-Wojnarow-ska zwraca jednak uwagę, że dieta FODMAP jest niezwykle wymagająca. Jej stosowanie wiąże się z wykluczeniem wielu pokarmów, co może przekładać się na powstanie niedoborów pewnych składników w organizmie.
– My, gastroenterolodzy, znamy dietę FODMAP, ale nie polecamy pacjentom samodzielnego jej stosowania. Jest to dieta trudna, jej zaplanowanie wymaga fachowej wiedzy, stąd najlepiej, gdy jest ona prowadzona pod kontrolą dietetyka. Lekarze znają, oczywiście, zasady diety FODMAP, ale podczas kilkunastominutowej wizyty pacjenta w ramach NFZ trudno jest poświęcić tyle czasu, ile jest potrzebne na ich wytłumaczenie — stwierdza specjalistka.
Problemem pozostaje dostęp do poradni dietetycznych w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. Jak wskazano wcześniej, pacjenci z rozpoznanym przez gastroenterologa zespołem jelita nadwrażliwego trafiają do lekarzy rodzinnych, a ci nie mają możliwości skierowania tych chorych do dietetyka. Takich uprawnień nie dały lekarzom nawet ostatnio wprowadzone zmiany związane z wejściem w życie tzw. opieki koordynowanej w POZ. Na konsultację dietetyczną lekarze POZ mogą skierować pacjenta tylko w 4 grupach schorzeń: kardiologicznych, diabetologicznych, endokrynologicznych oraz pulmonologicznych. W przypadku chorób układu pokarmowego, w tym ZJN, system nie przewiduje skierowań pacjentów do dietetyka przez lekarza rodzinnego. Z takim ograniczeniem nie zgadzają się specjaliści, a przede wszystkim sami pacjenci.
Dr hab. Renata Talar-Wojnarowska dodaje, że gastroenterolodzy mają możliwość wypisania skierowania do poradni dietetycznej, ale obowiązujące ich limity powodują, że dla pacjentów z ZJN tych wizyt po prostu nie wystarcza.
– To wielka strata, że chorzy na ZJN praktycznie nie mają dostępu do refundowanych wizyt w poradni dietetycznej. W Polsce wykształciliśmy wielu wysokiej klasy specjalistów w tej dziedzinie, którzy z uwagi na źle skonstruowany system opieki zdrowotnej, musieli przenieść swoje usługi na rynek komercyjny. Oczywiście, chorzy mogą skorzystać z odpłatnej wizyty, ale w takiej sytuacji nie możemy mówić, że w Polsce dostęp do dietetyków jest dobry, ponieważ nie każdego na taką wizytę stać - przekonuje ekspertka.
Edukacja żywieniowa niezbędna już od najmłodszych lat
Dr hab. Renata Talar-Wojnarowska jednocześnie zwraca uwagę, że wadliwy system opieki zdrowotnej nie może cedować odpowiedzialności za edukację żywieniową na gastroenterologów i lekarzy rodzinnych.
– Naszym zadaniem jest leczenie pacjentów i z tego staramy się wywiązywać. Nie można jednak oczekiwać, że każdy lekarz znajdzie w swoim gabinecie czas na edukację żywieniową pacjentów z zespołem jelita nadwrażliwego czy zgłaszających się z powodu innego schorzenia. Należy także zaznaczyć, że chorzy na ZJN stanowią bardzo wyjątkową grupę pacjentów, niezwykle skupionych na swoim stanie zdrowia, samopoczuciu, objawach choroby. Już takie nastawienie pacjenta wymaga od nas szczególnej uwagi i poświęcenia mu większej ilości czasu - mówi gastroenterolożka.
Polski system kształcenia od lat nie może doczekać się wprowadzenia wiedzy o zdrowiu jako odrębnego przedmiotu w szkole. Katarzyna Bosacka, dziennikarka, ale przede wszystkim edukatorka żywieniowa podkreśla, że takie zajęcia realizowane w szkołach mogłyby zmienić podejście Polaków do żywienia w dorosłym życiu.
– Moje doświadczenia pokazują, że taka edukacja żywieniowa, szczególnie tej najmłodszej populacji, przynosi wymierne efekty. Gdy prowadziłam swój program w telewizji, dzieci, które spotkały mnie w markecie, wyciągały niezdrowe produkty spożywcze z koszyka swoich dziadków. Obecnie, udzielając się w mediach społecznościowych, bardzo wyraźnie widzę te potrzeby edukacyjne, bo na kontach dedykowanych najmłodszym obserwuje mnie już kilkadziesiąt tysięcy osób. Stąd uważam, że wprowadzenie takiego przedmiotu w szkole mogłoby cieszyć się zainteresowaniem dzieci, a następnie przełożyć się na zachowania Polaków, szczególnie te dotyczące wyborów żywieniowych — wskazuje Katarzyna Bosacka.
Przypomina, że żywienie powinno nam się kojarzyć nie tylko z sylwetką, wagą, samopoczuciem, ale przede wszystkim z naszym zdrowiem.
– Z jednej strony należy pamiętać, że otyłość to choroba, która powoduje ponad 200 powikłań, ale z drugiej, że zdrowe żywienie może pomóc nas uchronić przed chorobami nowotworowymi — przekonuje red. Bosacka.
Na podstawie programu, którego partnerem była firma Viatris.
Źródło: Puls Medycyny