Jak w każdej historii, najciekawsze są didaskalia. W tej o sznurach z Gordion warto zbadać, kto te sznury wcześniej zaplątał i utrzymywał. Musieli to być ludzie, którzy czerpali z tego korzyści. Może żyli całkiem nieźle ze sprzedaży projektów rozwiązania węzła? Może pracowali na etatach doradców do spraw nierozwiązywalnych. Może mieli układ z władzami miasta, otrzymując bonus od dochodów z turystyki, do miasta bowiem przybywało wielu śmiałków, żeby rozwikłać węzeł i zdobyć władzę nad światem. W każdym razie na pewno spora grupa czerpała korzyści z istnienia węzła gordyjskiego. Nie mieli oni interesu w jego rozwiązaniu, tylko raczej w podejmowaniu nieudanych prób rozwiązania.
Niejeden węzeł gordyjski można znaleźć w systemie ochrony zdrowia. Do tych bardziej skomplikowanych należy chociażby medycyna rodzinna. Przed ćwierćwieczem zdawała się idealnym, prostym rozwiązaniem na poprawienie skuteczności polskiej medycyny. Niestety, czegoś zabrakło, coś się nie udało. I dzisiaj można stwierdzić, że lekarze rodzinni nie odgrywają roli, do której zostali powołani. Rozpowszechniło się za to patologiczne przywiązanie pacjentów do myśli, że leczy się poszczególne choroby, a każdą z nich powinien się zająć osobny specjalista.
Kolejnym przykładem gordyjskiego węzła jest stan naszej psychiatrii. Diabetologii także. I chirurgii. Oraz wielu innych medycznych specjalności. Niewystarczająca ilość pieniędzy, braki kadrowe, rosnące potrzeby zdrowotne i społeczne oczekiwania tworzą w sumie splot tak skomplikowany, że od lat nikomu nie udało się go rozwiązać. Potrzebujemy chyba jednak zdecydowanego cięcia. I miejmy nadzieję, że ktoś — na przykład w Ministerstwie Zdrowia — ostrzy miecz.
Może zapowiadana ustawa o podstawowej opiece zdrowotnej spełni tę funkcję w stosunku do problemu medycyny rodzinnej. Trzeba jednak pamiętać, że każdemu autorowi radykalnych rozwiązań grozi równie radykalny koniec. Prawdopodobnie właśnie ta świadomość powstrzymuje kolejnych decydentów. Nie tylko zresztą w ochronie zdrowia.
Czy znajdzie się ktoś odważny, kto mając w pamięci smutny koniec kariery Aleksandra Wielkiego, jednak dobędzie miecza? Przed nawoływaniem do cięcia warto w każdym razie sprawdzić parę faktów. Kto od lat pociąga za związane sznurki? Komu zależy na tym, aby ten problem trwał nierozwiązany? Komu spadną dochody po przecięciu każdego gordyjskiego węzła? Który ekspert do spraw nierozwiązywalności straci władzę?
Każda zmiana w systemie narusza czyjeś interesy. Bywa też niebezpieczna dla jej autora. Wiadomo, mieczem wojujesz, od miecza giniesz. Wprawdzie Aleksander Wielki zmarł od trucizny, nie od miecza, ale to chyba marne dla niego pocieszenie. A jednocześnie powód do obaw dla każdego, kto chciałby naprawdę rozwiązać nierozwiązywalne problemy polskiej służby zdrowia.
Krzysztof Jakubiak, redaktor naczelny