Ten kij ma dwa końce
Ten kij ma dwa końce
Ostrzej, ale bez skalpela - FELIETONY MARKA STANKIEWICZA
Podsłuchiwanie już dawno przestało być narzędziem zarezerwowanym tylko dla polityki i wywiadu. Nagrywanie rozmówców stało się dziś modne i, co gorsza, masowe. Nie tylko kelnerzy nagrywają ministrów, ale także pacjenci — lekarzy. Gdzieś się podziały świętość, wstyd, zażenowanie w naszych relacjach, gaśnie zaufanie, narastają niechęć, zawiść i odraza. Pękają kolejne społeczne więzi, a spirala nieufności systematycznie się nakręca.

Aż strach pomyśleć, co za chwilę stanie się z tajemnicą lekarską, która coraz częściej ni stąd ni zowąd gości na kolorowych szpaltach gazet. Po udanych atakach na sekrety alkowy, detabuizacja w imię modnej w Europie poprawności dopadła medycynę i trzyma ją w morderczym uścisku. W sprawy, które dzieją się za drzwiami sypialni, wolimy nie wtajemniczać innych osób. Są tak intymne, że wywołują rumieniec na twarzy. A co ze sferą tajemnic za wrotami gabinetu lekarskiego? Zamiast rumieńca ciśnie się trzeźwe pytanie o dopuszczalność przeprowadzenia dowodu z nagrania rozmówcy bez jego zgody i wiedzy w procesie sądowym.
Polskie prawo nie przewiduje sankcji za fotografowanie i nagrywanie rozmów w szpitalu. Lekarz może sprzeciwić się próbie nagrania rozmowy przez pacjenta, jednak sporządzenie takiego nagrania nie jest karane. Konstytucja RP zapewnia wolność komunikowania się. Czy zatem dopuszczalne jest powołanie się w procesie sądowym na dowód z nagrania rozmowy z lekarzem, który nie miał świadomości, iż rozmowa jest rejestrowana? Środowiska konsumenckie pacjentów ochoczo podbijają bębenek, a portale internetowe huczą od urojonych pretensji, wyzwisk i inwektyw wobec lekarzy.
Pacjenci nagrywają lekarzy, pielęgniarki i położne czym się tylko da. Komórkami, długopisami, zegarkami, sportowymi okularami z ukrytym dyktafonem i kamerą HD. Na kartach pamięci lądują odczyty z monitorów, karty zleceń, wkłucia, worki na mocz, odleżyny wyhodowane przed przyjęciem, a także zaniedbania sanitarne i bałagan w szpitalu. Znam szczegóły zdarzenia w jednym z lubelskich szpitali, kiedy ciężko chora zrzuciła talerz na podłogę. Był przy niej syn. Zamiast spróbować ogarnąć nieporządek, wyjął stoper i liczył czas do przyjścia salowej. Nie inaczej bywa w placówkach prywatnych. Tam pacjenci (a może już klienci?) są przekonani, że skoro płacą, to wszystko ma być pod ich dyktando.
Wszystko po to, by potem ewentualnie móc rościć sobie prawa do odszkodowań i zarzucić szpital pretensjami. Na internetowym portalu Allegro już za 28 złotych można kupić minikamerę o kształcie do złudzenia przypominającym brelok do kluczy od auta, nagrywającą film w wysokiej rozdzielczości i korzystającą z mikrofonu z funkcją redukcji szumów. Tak idealnym urządzeniem nie dysponował nawet sam Ryszard Kukliński vel Jack Strong. Teraz takie urządzenia mogą służyć nie powaleniu na kolana Imperium Zła, ale zwykłego lekarza, wybranego zresztą wcześniej przez samego pacjenta.
Pomysłowości nie można odmówić również niektórym menedżerom ochrony zdrowia. Dyrektor prywatnego szpitala w Poznaniu założył w bloku operacyjnym kamery i filmuje każde wycięcie wyrostka robaczkowego, nadżerki czy guza. Szpital wykonuje coraz więcej zabiegów. Część operacji spadała z grafiku, bo spóźniał się personel. Kamery mają zdyscyplinować zespół — przekonuje dyrektor. Tylko że filmują także chorych, często obnażonych, w różnych pozycjach. A to narusza prawa pacjenta do godności i intymności. Przy okienkach do rejestracji przychodni w Tarnowie umieszczono minimikrofony, umożliwiające nagrywanie rozmów, a pracownik rejestracji ma przy sobie urządzenie rejestrujące, które może w każdej chwili wyłączyć. Kartka z informacją o tym, że rozmowa jest nagrywana, wywieszona jest na okienku do rejestracji. To reakcja na skargi pacjentów — bronią się autorzy tych pomysłów, którzy już doświadczyli niezasłużonych przykrości.
Czy analogicznie może postąpić uczciwy i przyzwoity lekarz? Czy w ogóle wolno mu ujawnić zapis rozmowy z pacjentem? Teoretycznie tak, chociaż… Pacjent przed lekarzem obnaża swoje cierpienie, najskrytsze troski, a nawet kompleksy. To musi podlegać szczególnej ochronie. Czy lekarz, który odważyłby się sfilmować takie intymne spotkanie, stałby się bohaterem, czy zdrajcą?
Wątpliwości na razie nie ubywa. Rzec by można, że każdy kij ma dwa końce. Albo się lekarzowi ufa i korzysta z jego wiedzy, albo nie. Niby to proste i logiczne. Co więc pozostaje lekarzom? Pstrykać choremu zdjęcia przy każdej czynności, by też mieć dowód? Dokąd nas to zaprowadzi? Przecież to paranoja! Nieufność może i narasta, ale nie dotyczy większości pacjentów. Trzeba o tym pamiętać, bo inaczej sami lekarze zaczną ją nakręcać. Lekarz to tylko człowiek i też się może pomylić lub zgubić. Pacjent może mu wybaczy błąd, ale nie lekceważenie i zdradę.
Ostrzej, ale bez skalpela - FELIETONY MARKA STANKIEWICZA
Podsłuchiwanie już dawno przestało być narzędziem zarezerwowanym tylko dla polityki i wywiadu. Nagrywanie rozmówców stało się dziś modne i, co gorsza, masowe. Nie tylko kelnerzy nagrywają ministrów, ale także pacjenci — lekarzy. Gdzieś się podziały świętość, wstyd, zażenowanie w naszych relacjach, gaśnie zaufanie, narastają niechęć, zawiść i odraza. Pękają kolejne społeczne więzi, a spirala nieufności systematycznie się nakręca.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach