Projekt ustawy wprowadzającej tzw. system zabezpieczenia szpitalnego także podnosi ciśnienie i temperaturę w wielu organach. Budzi kontrowersje, zwłaszcza wśród właścicieli prywatnych placówek. Stosunek zwolenników do przeciwników nie układa się może w ulubionych przez rząd proporcjach 1:27, ale i tak głosy przeciwne są częstsze i donioślejsze.
Kiedyś cała Polska się zastanawiała — wejdą czy nie wejdą? (Młodszemu pokoleniu wyjaśniam, że chodziło o wkroczenie sowieckich czołgów w celu ratowania komunistycznego rządu). Dzisiaj zadajemy sobie to samo pytanie w kontekście sieci. Które szpitale wejdą, które oddziały nie wejdą? Ogłoszenie listy szpitali i ich oddziałów zakwalifikowanych do sieci, finansowanej ryczałtowo, zapowiadane jest na koniec czerwca. Będzie to bardzo wyczekiwana data. Do tej pory można się spodziewać jeszcze wielu gier gabinetowych, podchodów i nowych koalicji. Szpitalna sieć spełnia też wszelkie warunki, aby stać się sporem publicznym numer jeden. Nawet likwidacja NFZ, o której zresztą na razie cicho, cichutko, blednie w tym kontekście.
Schłodzenie ciała chorego nie sprzyja jego powrotowi do zdrowia. Nasz chory system ochrony zdrowia nie powinien być zamrażany, ale poddany terapii w ciepłych, a nawet gorących warunkach. Tylko w wysokiej temperaturze fachowych dyskusji mogą powstawać nowe rozwiązania. Nikt nie ma monopolu na mądrość. Warto, żeby rząd wsłuchał się także w głosy opozycji i uwzględnił rozsądne uwagi, wprowadził poprawki, przeprowadził dodatkowe analizy.
Dla większości przeciwników sieci największą jej wadą jest to, że oni się w niej nie znajdą, chociaż chcieliby. Czyli to chyba nie jest takie złe. Wiele uwagi poświęcamy w tym wydaniu gazety seksualności Polaków (µ 18-24), dlatego przychodzi na myśl stare powiedzenie „i chciałabym, i boję się”. Rutyna i obawa przed zmianami walczą z chęcią poszukiwania nowych doznań i innych układów. Zarówno w reformowaniu systemu, jak też w leczeniu chorego oraz życiu seksualnym, żeby coś osiągnąć, trzeba się ruszyć, zrobić wysiłek, nierzadko zaryzykować i czekać na rezultaty. Poczekamy zatem. Trudno dziś orzec — co z tej sieciowej reformy wyjdzie? Czy nie wyjdzie?